sobota, 14 lipca 2012

Pensylwania - część III: poranek

Wieczorem się rozpadało - przywieźliśmy deszcz, więc tylko nocne rozmowy, ale rano okazało się, że zapowiada się śliczny dzień. Więc zaraz po obudzeniu pędzę nad jezioro.


Brzeg wygląda jak zaprojektowany przez ogrodnika, tak malowniczo się te kępy porozrastały.


A niedaleko brzegu nasze zwyczajne grążele żółte. :)


I dom zanurzony w lesie, wśród paproci.


Zejście do jeziora.


I śniadanko na tarasie. Kuba pozuje do zdjęcia pt. "Nie będę jadł!"


Ja dostojnie zjadam śniadanie pasąc oczy widokiem. Kawusia. :)


I za chwilę zbieramy się - jedziemy do słynnych wodospadów. Oczywiście to nie Niagara, ale mam nadzieję, że będzie na co popatrzeć.


Góóóryyyyyyy!


Malownicze widooookiiii...


I pnącza na drzewach, o których wcześniej pisałam - tutaj dobrze widoczne. Nie mogę, jak tu zielono!


I drogi przez które zgrzytam zębami z zazdrości. :)

1 komentarz: