niedziela, 25 lipca 2010

Astrid Lindgren

Pamiętacie "Pippi Pończoszankę", "Karlssona z Dachu", "Braci Lwie Serce", "Dzieci z Bullerbyn", "Ronję, córkę zbójnika" i wiele innych? O, ja pamiętam doskonale. Tym bardziej, że pierwszą książką, która mnie, bardzo nieletnie dziecię, zachwyciła i porwała, była historia Lisy i jej przyjaciół, czyli "Dzieci z Bullerbyn". Do tej pory mam gdzieś w głowie to poczucie dziecka, które dziwi się, że to już ostatnia strona i jak się opowieść może tak po prostu skończyć? Wiele razy czytałam tę małą książeczkę, a tamtą okładkę mam przed oczami. Było to stare wydanie, być może z 1956 roku, bo w bibliotece szkolnej takich staroci znajdowało się mnóstwo, ilustrowane przez Hannę Czyżewską. Wyglądało mniej-więcej tak:











A wspominam te lektury, ponieważ wpadła mi w ręce biografia autorki: "Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości" napisana przez Margaretę Stromstedt. Lubię biografie, tym bardziej, gdy w jakiś sposób związane są z moimi lekturami. Margaret Stromstedt w pewnym momencie cytuje fragment dziennika szwedzkiej pisarki z 1964 r. - słowa, pod którymi mogłabym się podpisać i powtarzam wiele razy, nie wiedząc, że nie ja jedna "tak mam". :)
"Jak mogą istnieć ludzie, którzy się nudzą, Boże Drogi! Jak może starczyć czasu! Jak, na Boga, zdążyć przeczytać wszystkie książki, wysłuchać całej muzyki, zobaczyć wszystkie miejsca na świecie, nie, to by było kłamstwo, ja nie chcę oglądać wszystkich miejsc, ale zamiast tego chcę mieć czas na niezwykłe przeżywanie natury i ludzi, i sztuki, które oferuje ta krótka chwilka życia. I jeszcze trzeba by mieć kilka chwil na to, aby tylko posiedzieć i pogapić się bezmyślnie!"
Margaret Stromstedt, Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości, przeł. Anna Węgleńska, Warszawa 2000, Nasza Księgarnia

sobota, 24 lipca 2010

Lipce

Wszystko jest jak co roku: przekwitły dziewanny,
a dziki szczaw sypie nasionami jak rdzą. Sierpień

sięga po nas parzącą ręką, łąki karleją. Idziemy
w świat namalowany wyrazistą plamą: niebo

wygładza się jasną smugą błękitu, w oddali las
wyostrzony szorstkim ruchem szerokiego pędzla,

niżej sieną paloną podkolorowana pszenica. Gęsto
od koniczyny i babki. Wszystko jak co roku: słońce

wciska się w każdy skrawek nieosłoniętego ciała,
a na językach osiada powietrze ciężkie od kurzu

i żaru. Wszystko jak co roku, jedynie droga
jakby dłuższa, czas krótszy, a poranki

coraz większymi podarunkami.

wtorek, 20 lipca 2010

Piosenka w samą porę

Prawie w ostatniej chwili przed wieczorem poetyckim w Augustowie podjęłam decyzję - skoro już jestem na Mazurach, to może by zostać tam na kilka dni, odetchnąć, złapać tchu. Tylko - gdzie? I - olśnienie - Łękuk! Miejsce, które tworzy moja przyjaciółka Iza z rodziną. Więc telefon, więc radosne Izowe: przyjeżdżajcie! Więc w piątek zamieniam się w pilota i próbujemy trafić do miejsca zapomnianego - na pierwszy rzut oka - przez Boga i ludzi. Droga z szerokiej asfaltówki zmienia się w wąską, krętą, kluczącą między drzemiącymi w upale jesionami i lipami, potem staje się jeszcze węższa, a przed starym cmentarzem skręca i prowadzi brukiem, jakiego nie widziałam od lat. Później jeszcze wita nas piaszczysty trakt, w oddali błyska błękitem jezioro i... staje się Łękuk. Kto nie był, niech żałuje.

A w sobotę niespodzianka nad niespodziankami... Niedaleko, w kolejnej zapomnianej przez świat miejscowości, szykuje się... koncert Lubelskiej Federacji Bardów. W Wiatraku Artystycznym w Grądzkich od 1996 r. odbywają się Wietrzne Spotkania z Poezją. Oczywiście - MUSIMY tam być. :)

W mazurskich ciemnościach po mazurskich drożynach docieramy na miejsce. Wszędzie, dookoła, nad wodą, w trawie, w brzozowym zagajniku, wzdłuż drogi - świece. Stary młyn. I muzyka. Nie wiem jak to się stało, że do tej pory mijałam się z tą muzyką, nie było nam po drodze jakoś. Ale jak się spotkałyśmy, to stało się - miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mogę przestać jej słuchać.

Wyszukałam nagranie z któregoś koncertu "Piosenki w samą porę", posłuchajcie, szukajcie płyt i koncertów. Ja już ostrzę pazury na koncert STACHURA-URODZINY w warszawskim Teatrze Kamienica 20 sierpnia 2010 r.


Piosenka w samą porę

Pozwól odejść już
Że nie całkiem zechciej wierzyć
Pozwól odejść już
Najlepszemu z twych żołnierzy
Miejsce w szyku znam
Żołnierz mieszka w czasie przeszłym
Gdy w swojej roli
Ma trwać

Tam we mnie obłoki
Obłoki gęstnieją
Tam dzban przepełniony
Lekko się chyli
Tam para danieli
Przykrywa się knieją
Noc wróży z nocnych
Motyli
Ref:

Na mnie już pora
Nim słowo za ciasne
Nim gest za obszerny
Nim karta znaczona
Nim zimna koszula
Obejmie całunem
Tę chwilę co w nas
Jak ikona

Tam we mnie granica
Granica za cicha
Tam grobla mizerna
Nadmiaru nie zbiera
Tam strażnik zakłada
Łach przemytnika
Noc wróży z ręki
Dżokera

Ref:

Na mnie już pora...

Pozwól odejść już
Że nie całkiem możesz wierzyć
Pozwól odejść już
Najlepszemu z twych żołnierzy
Miejsce w szyku znam
Moje miejsce w czasie przeszłym
Gdy w swojej roli
Mam trwać

środa, 7 lipca 2010

Zaprasza się serdecznie :)


15 lipca 2010 r. o godz. 18:00
w Miejskim Domu Kultury w Augustowie (Rynek Zygmunta Augusta 9)
odbędzie się spotkanie z Teresą Radziewicz,
autorką Lewej strony (SLKKB, Łódź 2009),
laureatką 19. edycji
Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku
im. Wiesława Kazaneckiego
za najlepszą książkę 2009 r.
twórcy związanego z Podlasiem.