Umęczona pracą wpadam po piątej do domu, siadam na chwilę i po tej chwili zrywam się, łapię aparat fotograficzny, klucze - i na powietrze, na połażenie, na łapanie ostatnich ciepłych dni, bo sierpień dziś łaskawie obdarzył nas słońcem. Które właśnie równie łaskawie zaczyna się zniżać i światło się robi takie, jak lubię, nieco mgliste, mleczne i miękkie. O łagodne przedwieczorne sierpniowe światło, daj zaczerpnąć oddechu po męczącym dniu. Idę. Pachnie dym z ogniska, pachnie mięta przy polnej drodze, podniesione z ziemi jabłko również ma niezwykły aromat. Jarzębina już czerwona, a lipowe liście zaczynają żółknąć - pisałam o tym w wierszach i mimo to ciągle mnie to wzrusza. Wącham, patrzę, napawam się pierwszymi sygnałami jesieni. Zachodzące słońce jednakowo znaczy światłem młode brzózki, rozpiętą pomiędzy łodyżkami pajęczynę i cmentarną kaplicę. W czasie takich spacerów czuję, jak przynależę do tego miejsca, jak wiążą mnie z tą ziemią wszystkie dziecięce wspomnienia. Wracam, kiedy słońce znudzone tą stroną półkuli idzie sprawdzić, co słychać gdzie indziej.
środa, 29 sierpnia 2012
niedziela, 26 sierpnia 2012
poniedziałek, 20 sierpnia 2012
Zagościł u mnie...
Reiner Kunze
Zaproszenie na herbatę jaśminową
Proszę wejść, odłożyć
smutek, tu
można milczeć
Zaproszenie na herbatę jaśminową
Proszę wejść, odłożyć
smutek, tu
można milczeć
niedziela, 19 sierpnia 2012
Niedzielnie o niczym
No tak, no tak... Oddajesz przyjaciółce tunikę, na zdjęciach widzisz, że ładniej jej w ciuszku niż tobie i się zastanawiasz - cieszyć się czy zazdrościć i zgrzytać zębami... Przełykam drugie i wybieram pierwsze. Piękna dziś niedziela, wczoraj upieczona szarlotka wciąż pachnie w całym mieszkaniu, balkon zaprasza, więc wyciągam nogi na sąsiednim krześle, ciepło i wiatr wzmacniają aromat świeżo skoszonej trawy, kocham to miejsce, kocham cudowny leniwy czas. Trochę piszę, trochę czytam, trochę podggaduję z moimi babeczkami. Czuję, że już sierpień, zapach tego miesiąca ma swój ciężar przemijania, chyba właśnie sierpień w moim życiu szczególnie zaznacza się przemijaniem... Kończą się wakacje, zbliża się nowe, kolejny rok studiów, praca, moje czorty w szkole, grupy teatralne, pisanie, tyle książek do przeczytania. Jeszcze chwila, jeszcze parę godzin, dni i się zacznie. Ale dziś jeszcze kawa, szarlotka, dobry czas - piękna niedziela.
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
Niedziela na Podlasiu
W czwartek pojechałam do Poznania, żeby być na spotkaniu z Małgosią Południak i jej debiutancką książką "Czekając na Malinę"; owemu spotkaniu poświęcę oddzielny tekst, ponieważ jest jak najbardziej tego warte. Następnego dnia po owym spotkaniu zgarnęłam Dorotę i zabrałam ją do do tej mojej Azji (jak to czasem co bardziej zarozumiali Wielkopolanie nazywają Podlasie). W sobotę zdobywałyśmy Białystok (włóczęga, zakupy, obiadek...), a w niedzielę zaplanowałyśmy Tykocin i w drodze powrotnej Choroszcz. Z sercem na ramieniu sprawdziłam na trasę i stwierdziłam, że i tak będę jechać na czuja, więc: śniadanko, zbieranie się, samochodzik i fruuuuuuuuuuuuuu - pojechały. I właściwie bez większych perypetii dotarłyśmy do tego miasteczka, które chlubi się piękną historią. Informacji w necie o Tykocinie dostatek, na przykład TUTAJ, nie ma co przepisywać. Na zdjęcia można popatrzeć. A przede wszystkim - odwiedzić osobiście Podlasie.
Widok od strony kościoła p.w. Świętej Trójcy na plac z pomnikiem Stefana Czarnieckiego i niewysoką zabudowę.
Tykocińska synagoga, pełniła swoją rolę od 1642 (sic!) do 1941 r.
I zabudowania w okolicy synagogi.
Piękne, ciepłe wnętrze pełne słońca wpadającego przez duże okna - na środku - bima.
Wspomnienie rzeczywistości, której już nie ma.
Aron ha-kodesz - ołtarzowa szafa na zwoje Tory.
W budynku synagogi obecnie mieści się muzeum.
Dorota pod wielkim wrażeniem.
Chanukowe świeczniki.
I niespodzianka... Kubuś Puchatek tutaj?!!
Bywa i tak. :)
Dzieci...
Wejście dla kobiet i dzieci.
W którym domku chcielibyście mieszkać?
Na jednym końcu kościół, na drugim - synagoga.
A przed synagogą się pracuje...
Obok, w dawnym domu talmudycznym, galeria malarstwa Z. Bujnowskiego, ekspozycja poświęcona życiu i działalności Zygmunta Glogera oraz kolekcja wyposażenia dawnej apteki w małym miasteczku.
Z dawnego domu talmudycznego wędrujemy na obiad...
...do restauracji w jego piwnicach o wdzięcznej nazwie:
A po konsumpcji smakowitych dań kuchni żydowskiej jedziemy dalej.
Kościół parafialny pod wezwaniem Świętej Trójcy w Tykocinie oraz zespół klasztorny pomisjonarski został wzniesiony z fundacji hetmana Jana Klemensa Branickiego.
Elewacja frontowa w rodzaju fasady parawanowej.
I główny ołtarz - kościół przygotowany do ślubu.
Z Tykocina "wstąpił do piekieł, po drodze mu było" - zajeżdżamy do Choroszczy, gdzie trwa Jarmark Dominikański. Tłumy.
Jednakże po Kubusiu Puchatku w synagodze, wszędzie widzę balony...
Różnorodne...
Bardzo różnorodne...
W Tykocinie witał nas, a w Choroszczy żegna Puchatek. Lecimy do domku, na czuja znowu, trafiamy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)