czwartek, 9 sierpnia 2018

LasFest

Z wąskiej asfaltowej drogi skręcić trzeba w las, tą leśną drogą, powolutku, ostrożnie docieramy na miejsce. Solniki 44. Tam właśnie zaczyna się Międzynarodowy Festiwal Teatralny w Lesie LasFest 2018.
 
Co tu dużo mówić - miejsce rewelacyjne, ludzie - zapaleńcy, a próba Hamleta, którą obejrzeliśmy - fascynująca. Nie siedźcie więc wieczorami przy telewizorach i smartfonach, wyruszcie. Sami zobaczcie:
 













 

środa, 8 sierpnia 2018

Działeczka, ach działeczka

Troszkę upał zelżał, wskoczyłam więc w autko i poooojechałam w końcu na dawno obiecaną wizytę na działce Basi. A tam zieleń, chłodek, ogóreczki, jeżyny, śliwki, tyyyyyyle mięty na herbatkę... i inne dobro. Prawie idealnie. Prawie, bo te dranie komarzyce... Basia twierdzi, że uodporniły się na Off'a i inne podobne. Atakowały uparcie. Ale kawa na huśtawce pyszna, wróciłam do dom z darami działkowymi. Zrobię małosolne i nalewkę - mirabelki z imbirem, goździkami i cynamonem. Z darami działkowymi więc wróciłam i, oczywiście, ze zdjęciami.












niedziela, 5 sierpnia 2018

Nadnarwiańska niedziela

Kiedy wysiedliśmy z auta obok cerkwi w Kożanach i zaczęliśmy schodzić ku rzece, Ewa zawołała: nie ma wody! A Michał, który nigdy tego miejsca nie widział, zapytał: a była? Sama zapomniałam, że latem z wiosennych rozlewisk nie zostaje nic, Narew płynie jedną, dość rwącą nitką, głównym korytem. Na szczęście psom wystarczy. "Ogary poszły w las".  ;) Dookoła zielono, zieloniutko. Niebo zabójcze. Robimy zdjęcia, Michał zaczaja się na Miszę, Misza jest obrażony na Pimpka, który bezceremonialnie okazuje mu sympatię. Lora cieszy się ogólnie. Aparat w telefonie jest masakrą, albowiem wszędzie, gdzie jestem, mam ochotę robić zdjęcia. Krzysztof w słomkowym kapeluszu zastanawia się, czy nie wyprowadzić się na wieś i może hodować krowy... Tomek pisał, że jestem w tekstach depresyjna. Skądże! Jestem entuzjastyczna! :D Patrzcie, jaki piękna zwyczajna niedziela!












czwartek, 2 sierpnia 2018

I wieczór sierpniowy

Trochę czasu wolnego, czasu dla siebie, czasu na myślenie, pisanie. Na jakieś oceny rzeczywistości - tej wielkiej i tej mniejszej, malutkiej, mojej własnej. Im dłużej żyję, tym mniej mam ochotę oceniać innych. Myślę sobie - co możesz wiedzieć o ludziach? Nie jesteś w nich, w środku, w głowie, w sercu. Łagodnieję coraz bardziej, w stanie jakiej-takiej surowości trzyma mnie jedynie poczucie obowiązku. Ale gdy przychodzi upał, podsychają trawy, dojrzewają śliwy i jabłka, kiedy wieczorem słychać przez otwarte okno świerszcze, ogarnia mnie melancholia. Przemijamy, moi drodzy, przemijamy - i chyba odczuwam to najbardziej nie jesienią czy zimą, ale właśnie w połowie lata. Może to ten szkolny rytm? Nowy rok zaczyna się od września, więc sierpień to schyłek starego. Więc wychodzę znów, bo między liśćmi wierzby migocze złotem zachodzące słońce...