niedziela, 23 marca 2014

Śladami przeszłości

Wyruszyliśmy dziś na południe naszej gminy, ku rzece Narew, aby poszukać miejsc związanych z historią ziemi juchnowieckiej. Najpierw zatrzymaliśmy się w Złotnikach - Tryczówce, żeby poszukać śladów po dawnych zabudowaniach dworskich. Chciałam odnaleźć pewien obelisk, który wiąże się z historią jednego z mieszkańców dworu w Złotnikach, mianowicie Artemona Janiewicza, jedynego syna wicegubernatora Teodora Janiewicza i Zofii z Wysockich. Popełnił on samobójstwo - stało się to podobno w dniu ślubu z panną Starzeńską, dziedziczką majątku Pietkowo, a przyczyną był brak miłości. Jako samobójca Artemon nie został pochowany w rodzinnym grobowcu na cmentarzu juchnowieckim (notuję, żeby poszukać grobowca Janiewiczów), lecz w miejscu śmierci. Niedaleko drogi widnieje ów obelisk zbudowany z czerwonej cegły, niestety niszczejący, a że pamięć o tych zdarzeniach zupełnie nie zginęła, świadczy znicz ustawiony zapewne w miejscu, gdzie spoczywa nieszczęsny mężczyzna.


Dalej wyruszyliśmy do Zajączek, żeby poszukać miejsca, gdzie ok. XIII w. istniał gród obronny - prawdopodobnie będący grodem pomocniczym dla grodu w Surażu, strzegący przeprawy przez Narew, umiejscowiony w okolicach ujścia do Narwi rzeki Orlanki. Trochę błądziliśmy nad rozlewiskami, przy okazj szukając śladów wiosny. Tu będzie potrzebna pomoc mojej przyjaciółki biologa, bo pierwszy raz te kwiaty widziałam - masa, cała przestrzeń nad brzegami rzeczki porośnięta tym różowawym kwiatostanem.



Nieco dalej oczywiście więcej oznak wiosny, to zdaje się rodzaj jakiegoś pierwiosnka... Albo i nie... Ciekawe co powie zaprzyjaźniona pani biolog...
 
Po drodze widzimy, że bobry nie próżnują...



Później płoszymy żurawia... 


I obserwujemy ptaki, które zrywają się do lotu, tworzą klucze, siadają na wodzie... Żałuję, że nie mam lepszego obiektywu.


Wracamy do samochodu, a w nadrzecznych zaroślach takie oto znalezisko... Jagoda - 8 lat (która również próbuje robić zdjęcia) - mówi: poczekaj, tylko zrobię te kalesony!


Przejeżdżamy do Kożan, gdzie znajduje się pięknie położona na wzgórzu z widokiem na rzekę cerkiew pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. Dookoła krzyże.



I widok na rozlewiska...



Zawracamy i podążamy ku Rostołtom, gdzie szukamy świadectw jeszcze starszej przeszłości tych ziem. Na wschód od wsi znajdują się, odkryte w XX w., kurhany z III wieku n.e. należące do kultury wielbarskiej określane od nazwy miejscowości kurhanami „typu rostołckiego”. Mamy jednak chyba zbyt mało danych, nie jesteśmy pewni, czy wzgórza porośnięte drzewami, to te miejsca, których szukamy. Niespodziewanie za wsią, po skręceniu w boczną, polną drogę, naszym oczom ukazuje się stary wiatrak - a właściwie jego ruiny. Stajemy zadumani i zmartwieni, że właściwie jeszcze rok-dwa-trzy i nie będzie pewnie czego oglądać.




Niewiele pozostało z bogatej przeszłości ziemi juchnowieckiej, tereny przygraniczne (tędy min. przebiegała granica między Wielkim Księstwem Litewskim a Koroną Polską) były świadkami walk, zniszczeń, przemarszów wojsk. Trzeba ocalić przynajmniej to, co jeszcze można zobaczyć.



sobota, 22 marca 2014

No bo marzec i dzikie gęsi


Pierwsza pieśń Hanny

A gdy przywędrują te marcowe noce,
powroty w ciemnościach; drogi się zabłocą,

ziemia spije śniegi – popłyną języki.
I w ciszy szmer zabrzmi, pierwszy takt muzyki,

później szum nad głową, krzyki w atramencie,
czytam znaki, wierzę: blisko rozpoczęcie

nowych dni.
Jeszcze śpi

pośród pomarszczonych owoców w kredensie.
Cichnę. Nasłuchuję. Krzyczą dzikie gęsi.

niedziela, 16 marca 2014

Poziomki

Tęsknię za latem, za zielenią, dzisiejszy szalony wiatr wywrócił mnie na opak, nic się nie udaje, wszystko jest jakieś dziwne i pokręcone. Świat niekoniecznie jest od spełniania życzeń i zachcianek, wiem, ale od czasu do czasu mógłby zerknąć przychylniej, machnąć tą magiczną różdżką, szepnąć "abrakadabra"... Są takie godziny, zwłaszcza nocą, kiedy ranek zdaje się zbyt odległy, a na dodatek trudno się spodziewać, że przyniesie dobrą zmianę. Trzeba przeczekać, minie i to, nadejdzie wiosna i przypomnę sobie smak poziomek.


wtorek, 11 marca 2014

niedziela, 9 marca 2014

Sentymenty, menty, enty...

Jak to bywa przy omawianiu książek z moimi uczniami, przypominam sobie lekturę. Przyszedł w tym roku, w V klasie, czas na "Anię z Zielonego Wzgórza", moją ukochaną, ulubioną książkę z tamtych lat. W bibliotece wypożyczyłam zniszczony egzemplarz w płóciennej okładce, ten sam, który czytałam jako dziewczynka lat zapewne naście. Czytałam więc "Anię..." i wspominałam tamtą siebie, jak to z koleżanką Elą byłyśmy zafascynowane tą historią, i jak to wracając wieczorami z mlekiem z pobliskiego PGR-u zatrzymywałyśmy się po drodze i odgrywałyśmy scenki z książki. Ona, jako wyższa i szczuplejsza grała Anię, ja zaś Dianę - wrodzone poczucie estetyki nie pozwalało mi na odwrotną decyzję... 
Sądzę, że Ania - idealistka, marzycielka, wywarła duży wpływ na moją osobowość, a od czasu obejrzenia filmu na podstawie książki, bohaterka ma twarz Megan Follows. Jeżeli chodzi o film, to pierwsza część, wierniejsza książce, bardziej mi się podobała, kolejne części - odbiegające od literackiego wzoru, już mniej.

Której z Was, drogie odwiedzające mnie Kobietki, bliska jest też rudowłosa bohaterka Lucy Maund Montgomery?

Żółta historia


niedziela, 2 marca 2014

*** [Lubię twoje ręce...]


Lubię twoje ręce, ich siłę i delikatność,
długość palców, równe księżyce paznokci,
kreski włosków na kłykciach, szorstkość
wewnętrznej strony, zbiegające się linie

- mapa wzgórz i dolin, którą chciałam poznać,
nauczyć się na pamięć. Męskie dłonie, stanowcze
na kierownicy, otwierające drzwi, zręcznie trzymające
pałeczkami sushi, łagodne na twarzy, łapczywe

na skórze, piersiach, ramionach, brzuchu. Ręce
rysujące na zaparowanej szybie pociągu znaki,
odbierające telefon, składające z papieru
łódeczki, którymi wypływaliśmy w rejsy

naszych przyszłości: w słońce i błękit,
w przejrzystość i jasność.