poniedziałek, 11 lipca 2022

Trochę o życiu, trochę o niczym :)

No bo tak - niby są wakacje, ale nie wszyscy mają wakacje. Niby jest lato, a wcale nie jest za gorąco. Niby owoce dojrzewają, ale zdają się małe i kwaśne. Na pewno tak jest z wiśniami. Natomiast jestem ciekawa mojej ulubionej jabłonki, która została przycięta na przedwiośniu i ma mnóstwo jabłuszek. Dojrzewają we wrześniu i uwielbiam wracając z pracy zboczyć pod drzewo i nazbierać prawdziwych owoców. W ubiegłym roku miała ich mało, ciekawe, co będzie w tym. 

Czereśnie przydomowe też późne jakoś, ale od czasu do czasu kilka zrywam i niosę mamie, która lubi. I przypomina mi się, kiedy z mamą zrywałyśmy pierwsze owoce  - najpierw dla rodzinnych dzieci, bo witaminki, bo trzeba, żeby jadły... Ach, ten beztroski czas młodości. A tu nasze najmłodsze dziecko zamierza się żenić lata tydzień. A pamiętam tego słodziaka (zamorduje mnie) uroczo mówiącego "kulpeciki" na pulpeciki. Życie. :)




niedziela, 17 kwietnia 2022

Nadziei, Drodzy, Nadziei...

Wracam w TĘ NOC do wspomnień z 2013 r. - wyprawy do Ziemi Świętej. Na zdjęciu ściana Bazyliki Grobu Pańskiego... "Nie ma Go tu... Zmartwychwstał". Słowa pełne nadziei rozeszły się po świecie.


I właśnie nadziei w tym trudnym czasie Wam życzę. 

hej ktoby tam ktoby tam w alleluję
płakał
słońce na niebie jak malowane jajko
jak pisanka paw po sadzie się snuje
to frunie
na drzewa kolorowe kwiaty
takie śpiewające pisanki
jakże się tu smucić

J. A. Ihnatowicz


poniedziałek, 14 marca 2022

Owoce morza

Połowa marca za nami, wiosna tuż tuż, mam nadzieję. Słońce w dzień świeci bardzo i błękitne niebo dodaje otuchy, ale w nocy temperatura spada poniżej zera. Czeka się więc na cieplejsze dni i czeka. Czeka się zresztą wciąż na coś. W szczególny sposób zaś czeka się na weekendy. I tu zacytuję wymianę sms z pewną mą przyjaciółką, mam nadzieję, że nie zamorduje mnie, bo cytuję bez autoryzacji...

Piątkowy poranek, godz. 6.59

Ona: Matko jedyna jak dobrze że piątek, padam na ryj kanciasty! Ten, kto wymyślił łikend powinien dostać nobla! Albo nawet dwa, z fizyki i pokojowego!

Ja: Ja bym dodała jeszcze z literatury, toż to czysta poezja.

Ona: Oo tak!

Ja: On się nazywał W. E. Kent...

Tak że tak właśnie przed weekendem dywagowałyśmy.

Poza tym - żyjemy. Mimo tego, co dzieję się na wschodzie, co wokół nas. Do szkoły przychodzą nowe ukraińskie dzieci, staramy się otoczyć życzliwością, opieką.

Żyjemy. Kochamy, złościmy się, tęsknimy, przytulamy, śmiejemy, płaczemy, rozpaczamy... 

Dziś w pracy - atak śmiechu. Sprawdzam prace moich piątoklasistów. Pamiętnik z podróży, w czasie której przeżyło się jakąś przygodę. Czytam opowieść o wyjeździe do Chorwacji i o posiłku w restauracji, w czasie którego właścicielowi owej restauracji uciekły... OWOCE MORZA.

Kurtyna!

Miejcie się dobrze, bądźcie dla siebie życzliwi. Jesteśmy tu na chwilę. 

I na koniec piątkowy zachód.



wtorek, 8 marca 2022

Śnieg w marcu

Wiem, wiem, przysłowie mówi "W marcu jak w garncu", ale śnieg o tej porze, gdy wyglądam słońca odczuwam jak policzek, kiedy czekało się na pocałunek. Chyba tak mówiła Ania z Zielonego Wzgórza, ale głowy nie dam. W ogóle ostatnio tyle "policzków", że trudno się pozbierać. Różnych policzków. Człowiek nadstawia i nadstawia, a chciałby choć jednego pocałunku.

Dziś dzieci ukraińskie w szkole. I Aga, taka przejęta, że pierwszaka dostanie pod swoje skrzydła. Okazuje się, że w ciągu nocy przyswoiła kilka zwrotów i do malca zwraca się... po ukraińsku. Widzę niebotycznie zdziwione oczy dzieciaka, który rozumie, co ta obca nauczycielka mówi. Aga wita się, przedstawia i pyta o imię... Mały odpowiada. Tak, to stanowczo był pocałunek przy całym policzkowaniu, które trwa.

Mogłabym nieustannie płakać. Dlatego staram się nie myśleć  - najpierw o wojnie. Zerkam, oczywiście, co się dzieje, ale dozuję sobie ten koszmar, inaczej nie przetrwałabym. Uciekam od myślenia o sprawach osobistych, trudnych i nierozwiązywalnych. Pracuję, wpadam do mamy, ćwiczymy, ile się da, karmię, kąpię, układam do snu... Próbuję ogarnąć się, spisując to swoje mazgajstwo. Dziennik jako terapia, wszystko lepsze od zawieszania się.

Różne ładne życzenia z okazji Dnia Kobiet. Święto jak święto, ale dobre słowo zawsze w cenie.

Brakuje mi tworzenia, czasu na spokojne pisanie, kokoszą się we mnie teksty i nie dają rady jeszcze pojawić się. Widocznie za wcześnie. Ciągnie mnie do malowania, ale czas, czas...

Czuję, jak mój optymizm, jak radzenie sobie z trudną rzeczywistością, ginie. Gdzie pocałunki?! :)

Na pociechę - chińska piwonia z letniego ogródka młodszej bratowej.



poniedziałek, 7 marca 2022

Tutaj

24 lutego 2022 r.  - jak zwykle do pracy, 7.30 wchodzę do szkoły i przy wejściu Ania pyta mnie, czy wiem, że Rosja zaatakowała Ukrainę. Oczywiście jeszcze nie wiedziałam, że o czwartej nad ranem zaczęło się. Od tego dnia "czuwamy" - tak jak poprzednio sprawdzaliśmy o 10.30, co z pandemią, tak teraz jeszcze wcześniej szukamy najświeższych informacji o Ukrainie. 

Pomoc uchodźcom - ponad milionowa rzesza ludzi przywędrowała do Polski. Pomagamy jak możemy. Podziwiam tych, którzy włączają się w wolontariat, przyjmują do domów obcych przecież ludzi. Podziwiam tych, którzy organizują nauczanie polskiego - moi bliscy poetyccy znajomi. Moja gmina i moja szkoła - również działają. Zbiórka ogłoszona, w Ośrodku Kultury zbierane potrzebne rzeczy, uczniowski Caritas przeprowadza zbiórkę finansową. 

Ciężar wojny "o krok" podwójnie straszliwy - bo giną ludzie, miasta obracane w gruzy. Myślę o pięknym Kijowie, o Odessie, miejscach, które zawsze chciałam odwiedzić. Kiedy to będzie możliwe? Ciężar podwójny, bo jesteśmy blisko tej zawieruchy. Dzisiejsza rozmowa - czy uciekalibyśmy, czy zostali w przypadku ataku na Polskę. Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednocześnie...

Informacja o ataku na elektrownię atomową. Przed oczyma mam czasy licealne, zajęcia z przysposobienia obronnego. W razie wybuchu należy położyć się pod oknem...

Dziś wojna w Ukrainie "zapukała" do naszych drzwi. Pierwsze matki przyszły zapisać do szkoły swoje dzieci, pojawiły się rodziny uchodźców w okolicznych domach. Czuję, jak to mnie złamało. Złamało w tym sensie, że nie mogłam powstrzymać łez, wyobraziłam sobie, co Oni przeżywają, dotarło to nieszczęście człowieka, który - żeby ratować życie swoje i swoich najbliższych - pozostawia wszystko. 

Zdjęcie przedstawia jeden z pomysłów naszych uczniów na symbol solidarności z ogarniętym wojną krajem. 


wtorek, 11 stycznia 2022

Dziennik - 19

 


W poniedziałek, zgodnie z umową, moi uczniowie przynieśli dzienniki. Czytałam je wczoraj, czytałam je dzisiaj. Jedne lekko nudnawe, opis sprawozdawczy - obudziłem się, zjadłem, takie były lekcje, grałem... Część zaczynało się całkiem porządnie, ale widać było, że w trakcie zabrakło zapału i wpisy więdły i więdły... Ale kilka mnie po prostu wciągnęło. I język ciekawy, i emocje, i opisy. Właściwie wszyscy pisali o tym samym: kilka dni zdalnego nauczania, świętowanie bożonarodzeniowe i sylwestrowe, znów kilka dni zdalnego. Ale jak różnie można było opisać to samo. 

Ciekawa jestem, czy któraś z tych osób będzie kontynuować zapiski...

niedziela, 9 stycznia 2022

Mój dziennik - wpis nr 18

9 stycznia 2022 r.

Mija trzy tygodnie projektu - pisania dziennika. Jutro do szkoły moi uczniowie przyniosą swoje zeszyty. Mam nadzieję, że było warto. I że może ktoś będzie kontynuował pisanie. A ja? Pewnie nie tak regularnie, ale spróbuję wrócić do tych małych zapisków. Do szukania małych radości. Do notek "o życiu". :)

A własnie, wczoraj wieczorem - cudowne spotkanie. Udało się zgromadzić naszą starą paczkę, z czasów, kiedy mieliśmy po naście lat. Każdy z nas ma swoje życie, zabiegane, z mnóstwem obowiązków, ale kiedy zaczęliśmy wspominać, co razem przeżyliśmy, te spotkania, wyjazdy, imprezy... Szaleństwo istne. Oczywiście utrzymujemy kontakt, ale spotkać się w takim gronie łatwo nie jest. 

A teraz czas na herbatę, wielki kubek zielonej, którą otrzymałam od kogoś bardzo ważnego dla mnie. Jak bardzo różne rzeczy przypominają nam osoby, zdarzenia, radości, rozpacze... Życie. :)


piątek, 7 stycznia 2022

Mój dziennik - wpis nr 17

 7 stycznia 2022 r.

Walczę ostatnio z wymianą baterii w zlewozmywaku, ponieważ nagle zaatakowały mnie krany. W łazience pękła wlewka, którą ratowałam taśmą, taką specjalną, ale przyszedł moment, gdy dołączył do spisku zlewozmywak. Mycie naczyń w misce i noszenie wody spod prysznica nie jest wcale fajne na dłuższy czas. Wszystko to razem sprawiło, że zaczęłam myśleć o urządzeniach, które po prostu zawsze były i dzielnie mi służyły, a nagle odmówiły posłuszeństwa. Zgromadziłam więc baterie na wymianę, ale okazało się, że potrzebny odpowiedni klucz. Zakupiłam, ale okazał się nieco za mały, muszę więc jutro dokupić większą nakładkę... Dobrze, że można znaleźć filmiki instruujące wymianę baterii. Podobnie było, gdy musiałam naprawić spłuczkę. Uczyniłam to! Ale ile to kosztowało mnie irytacji - wiem tylko ja. :)

Po prostu są rzeczy, które potrafię i które nie sprawiają mi problemu, a są takie, na których się po prostu nie znam - i tyle. To tak jak z moim autkiem - kiedy mechanicy zaczęli mnie wypytywać o różne rzeczy dotyczące samochodu - moja wiedza szybko się wyczerpała. Powiedziałam: panowie, ja się nie znam na autach, ja znam się na książkach. 

Ale z baterią sobie poradzę! Trzymajcie kciuki!

środa, 5 stycznia 2022

Mój dziennik - wpis nr 16

5 stycznia 2022 r.

Wróćmy do zestawu książek, o którym pisałam przed świętami. O tym zestawie z naszej szkolnej biblioteki:


A więc od góry:

"Tajemnica domu w Bielinach" - książka niewielka dla uczniów klas 3-6 mniej-więcej. Całkiem sympatyczna, trochę dziwne, że rzecz dzieje się w świecie alternatywnym, w którym Polska nie przyjęła chrztu i aktualnymi wierzeniami są wierzenia słowiańskie. Na razie nic to nie wniosło, ale może to początek serii i w kolejnych książkach spełni jakąś rolę.

"Trzymaj się z dala od HAZEL WOOD" - triller baśniowy, niezły, starsza młodzież podstawówkowa.

"Stan splątania" - książka o tematyce rzadko spotykanej, bo o młodzieży i staruszkach. Trójka młodych ludzi z ekskluzywnego liceum w ramach wolontariatu trafia do domu starców... To, co się dzieje, potrafi czytelnika zaskoczyć, uwierzcie! Warto sięgnąć!

"Spalona" - trudna książka o hejcie w sieci, o ponoszeniu konsekwencji swoich nieprzemyślanych decyzji, o stawieniu czoła rzeczywistości... Dobra, mocna książka.

I trzy ostatnie, patrząc od góry - brakuje tam jednego tomu, nie dostałam go przez przypadek, nadrobię.  Seria fantasy, różne światy, różne rasy, nie tylko ludzka, przygody, sensacja, miłość... Całkiem niezła rozrywka dla wielbicieli fantasy.

Miałam więc przegląd kilku najnowszych książek z biblioteki pozyskanych w ramach Programu Narodowego Czytania. Polecam. :)



poniedziałek, 3 stycznia 2022

Mój dziennik - wpis nr 15

 3 stycznia 2022 r.

I poniedziałek, poniedziałeczek, pierwszy poniedziałczunio nowego roku za mną. Pobudka 6.30, prysznic, ogarnięcie się - i do pracy maaaarsz. Najpierw sprawy bieżące, jakieś przedświąteczne zaległości, maile, papiery... Później język polski z moją klasą. I smutek w momentach, kiedy doskonale wiem, że ktoś zajmuje się czymś zupełnie innym. I ten ktoś wie, że ja wiem. I mimo wszystko... Żal, żal, bo marnuje czas, marnuje swoje zdolności i po zdalnym w ubiegłym roku widzę, jak cofa się. Żal.

Cóż więcej dziś? Zanim pojechałam do mamy, skończyłam" Dom Holendrów" Ann Patchett. Książka nostalgiczna niezwykle, pięknie napisana, zostawiająca taką drzazgę w sercu. Pamiętam, jak kiedyś Jakubowi opowiadałam o czytaniu "Anny Kareniny" i nadziei, że bohaterka jednak nie wskoczy pod pociąg, tym razem może nie... I tutaj chętnie wróciłabym w kilka miejsc i zmieniła fabułę... No ale wtedy wszyscy żyliby "długo i szczęśliwie", a to niekoniecznie najlepsze zakończenie w przypadku takiej powieści. Pomijając fakt, że mało gdzie i kiedy zdarza się "długo i szczęśliwie". Najwyżej chwilowo i znośnie. A szczęśliwie - jak mgnienie.

Ale wracając do powieści - mówię jej tak i rozglądam się za innymi książkami autorki.




niedziela, 2 stycznia 2022

Mój dziennik - wpis nr 14

2 stycznia 2022 r.

Po raz pierwszy w nowym roku zapisałam rok. 2022. Ludzie robią postanowienia, podsumowania - zresztą samej mi się to także zdarzało. Ale w tym roku jakoś bez zobowiązań, tylko dużo myślenia o tym, co się działo. 

Za plecami gra mi "Metro". Pamiętam, jakie ten musical zrobił wrażenie 30 lat temu. I właśnie brzmi piosenka "Chcesz rozbić taflę szkła i ona się ugina... I tam są wszyscy, a na przeciw ja...". "Szyba" - chyba taki tytuł nosił ten kawałek. Bardzo lubiłam tę piosenkę. Zresztą - nie tylko tę. "Wieża Babel", "Bluzwis", "Uciekali", "Na strunach szyn" czy "Tylko w moich snach". I na zawsze została mi sympatia do Katarzyny Groniec, która śpiewała w pierwotnej wersji. 

Trzydzieści lat temu. Czy jesteśmy tymi samymi ludźmi? Co w nas zostało takiego samego? Czy zmieniliśmy się nie do poznania? Patrzę w lustro i widzę zmiany. A w środku? Jak bardzo jestem tamtą dziewczyną? I czy to dobrze, że częściowo jestem, a przecież tak wiele się zdarzyło, że nie mogę nią być. 

Na początku "Metra" Józefowicz mówi o tym, że padają mury, otwierają się granice... I dodaje, że znów powstają i mury, i granice... Mam nadzieję, że przyjdzie znowu czas znikania murów. 

Od mojego pierwszego wpisu - tego dziennikowego, obiecanego moim uczniom minęły ponad dwa tygodnie. Jutro wracamy do szkoły. Znaczy ja wracam do pracy, ale lekcje jeszcze przez trzy dni będą trwały zdalnie. Dobrze, że tylko trzy dni. Liczę, że 10 stycznia uczniowie wrócą do szkół.

I zostawiam tu sobie i może komuś jeszcze "Na strunach szyn" w wykonaniu Katarzyny Groniec i Roberta Janowskiego.