poniedziałek, 3 stycznia 2022

Mój dziennik - wpis nr 15

 3 stycznia 2022 r.

I poniedziałek, poniedziałeczek, pierwszy poniedziałczunio nowego roku za mną. Pobudka 6.30, prysznic, ogarnięcie się - i do pracy maaaarsz. Najpierw sprawy bieżące, jakieś przedświąteczne zaległości, maile, papiery... Później język polski z moją klasą. I smutek w momentach, kiedy doskonale wiem, że ktoś zajmuje się czymś zupełnie innym. I ten ktoś wie, że ja wiem. I mimo wszystko... Żal, żal, bo marnuje czas, marnuje swoje zdolności i po zdalnym w ubiegłym roku widzę, jak cofa się. Żal.

Cóż więcej dziś? Zanim pojechałam do mamy, skończyłam" Dom Holendrów" Ann Patchett. Książka nostalgiczna niezwykle, pięknie napisana, zostawiająca taką drzazgę w sercu. Pamiętam, jak kiedyś Jakubowi opowiadałam o czytaniu "Anny Kareniny" i nadziei, że bohaterka jednak nie wskoczy pod pociąg, tym razem może nie... I tutaj chętnie wróciłabym w kilka miejsc i zmieniła fabułę... No ale wtedy wszyscy żyliby "długo i szczęśliwie", a to niekoniecznie najlepsze zakończenie w przypadku takiej powieści. Pomijając fakt, że mało gdzie i kiedy zdarza się "długo i szczęśliwie". Najwyżej chwilowo i znośnie. A szczęśliwie - jak mgnienie.

Ale wracając do powieści - mówię jej tak i rozglądam się za innymi książkami autorki.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz