W czwartek pojechałam do Poznania, żeby być na spotkaniu z Małgosią Południak i jej debiutancką książką "Czekając na Malinę"; owemu spotkaniu poświęcę oddzielny tekst, ponieważ jest jak najbardziej tego warte. Następnego dnia po owym spotkaniu zgarnęłam Dorotę i zabrałam ją do do tej mojej Azji (jak to czasem co bardziej zarozumiali Wielkopolanie nazywają Podlasie). W sobotę zdobywałyśmy Białystok (włóczęga, zakupy, obiadek...), a w niedzielę zaplanowałyśmy Tykocin i w drodze powrotnej Choroszcz. Z sercem na ramieniu sprawdziłam na trasę i stwierdziłam, że i tak będę jechać na czuja, więc: śniadanko, zbieranie się, samochodzik i fruuuuuuuuuuuuuu - pojechały. I właściwie bez większych perypetii dotarłyśmy do tego miasteczka, które chlubi się piękną historią. Informacji w necie o Tykocinie dostatek, na przykład TUTAJ, nie ma co przepisywać. Na zdjęcia można popatrzeć. A przede wszystkim - odwiedzić osobiście Podlasie.
Widok od strony kościoła p.w. Świętej Trójcy na plac z pomnikiem Stefana Czarnieckiego i niewysoką zabudowę.
Tykocińska synagoga, pełniła swoją rolę od 1642 (sic!) do 1941 r.
I zabudowania w okolicy synagogi.
Piękne, ciepłe wnętrze pełne słońca wpadającego przez duże okna - na środku - bima.
Wspomnienie rzeczywistości, której już nie ma.
Aron ha-kodesz - ołtarzowa szafa na zwoje Tory.
W budynku synagogi obecnie mieści się muzeum.
Dorota pod wielkim wrażeniem.
Chanukowe świeczniki.
I niespodzianka... Kubuś Puchatek tutaj?!!
Bywa i tak. :)
Dzieci...
Wejście dla kobiet i dzieci.
W którym domku chcielibyście mieszkać?
Na jednym końcu kościół, na drugim - synagoga.
A przed synagogą się pracuje...
Obok, w dawnym domu talmudycznym, galeria malarstwa Z. Bujnowskiego, ekspozycja poświęcona życiu i działalności Zygmunta Glogera oraz kolekcja wyposażenia dawnej apteki w małym miasteczku.
Z dawnego domu talmudycznego wędrujemy na obiad...
...do restauracji w jego piwnicach o wdzięcznej nazwie:
A po konsumpcji smakowitych dań kuchni żydowskiej jedziemy dalej.
Kościół parafialny pod wezwaniem Świętej Trójcy w Tykocinie oraz zespół klasztorny pomisjonarski został wzniesiony z fundacji hetmana Jana Klemensa Branickiego.
Elewacja frontowa w rodzaju fasady parawanowej.
I główny ołtarz - kościół przygotowany do ślubu.
Z Tykocina "wstąpił do piekieł, po drodze mu było" - zajeżdżamy do Choroszczy, gdzie trwa Jarmark Dominikański. Tłumy.
Jednakże po Kubusiu Puchatku w synagodze, wszędzie widzę balony...
Różnorodne...
Bardzo różnorodne...
W Tykocinie witał nas, a w Choroszczy żegna Puchatek. Lecimy do domku, na czuja znowu, trafiamy.
Żony zawsze robią na mnie wrażenie, w każdym miejscu... i w aucie i w synagodze, wszędzie
OdpowiedzUsuń