Północno-wschodnia Pensylwania, lasy Poconos/góry Pocono (spotkałam i takie, i takie określenie), Kraina Ośmiu Wodospadów czyli Bushkill Falls. Strumienie, które tam spływają z góry, zasilają rzekę Delaware. Po kupieniu biletów przechodzimy przez niewielkie muzeum przyrodnicze, a potem mamy do wyboru kilka szlaków - od 15-minutowego do 2,5-godzinnego. Wybieramy średni, żeby jednak trochę zobaczyć. Dróżki prowadzą w zieleń i za moment przed naszymi oczami pojawia się ten największy wodospad. Potem wędrując ścieżynkami, schodkami, kładkami, będziemy mogli podziwiać go z różnych stron, zachwycać się światłem przenikającym przez zieleń, samą zielenią dookoła, bujną roślinnością, słuchać szumu spadających z góry wód i oddychać krystalicznie czystym powietrzem. Pogodę mamy idealną, lekki wiatr, trochę chmur i cienia, dzięki czemu słońce nie parzy. Kubuś wrzuca do wody monetę - żeby wrócić, a już pod koniec spaceru zdejmujemy buty i brodzimy w strumieniu - uwaga na śliskie kamienie! Potem do samochodu (kukurydza przy drogach, niektóra już dojrzała, a przecież dopiero połowa lipca!), po drodze pizza i wybieramy się na tutejszy basen. Niestety, aparat zostawiam w domu i tylko Adam pstryka telefonem kilka zdjęć. Jak zrzucimy je, to będą później. W każdym razie zabieram ze sobą książkę do poczytania, w basenie najpierw pływam, wygłupiam się z Kubą, a potem zalegam na kole (w wodzie), nogi opieram o krawędź i rozkoszuję się popołudniowym słońcem i lekturą. Patrz - mówi Kubuś do Adama - reteska w wodzie rida buka! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz