Wszystko rozpoczęło się, kiedy nad poznańskim lotniskiem malowniczo zachodziło słońce...
Bardzo chciałam wstawić to powyższe zdjęcie, dlatego MUSIAŁAM o tej malowniczości itd... ;)
Tak naprawdę zaczęło się o wiele wcześniej, bo gdzieś jeszcze w szkole podstawowej, gdy na muzyce uczyliśmy się piosenki o Irlandii:
Jest kraj, zielony kraj, wrzosów i łąk,
Morza skalisty brzeg, zamglony ląd...
Ciepły wiatr spoza wzgórz chmur żaglowce gna...
Ten kraj, daleki kraj, to Irlandia ma.
Stary wiersz, stara pieść o Irlandii dźwięczy znów
i przynosi krzyki mew z daleka tu...
Myślą pobiegnę tam, gdzie morza brzeg,
gdzie zaprowadzi mnie irlandzka pieśń...
Morza skalisty brzeg, zamglony ląd...
Ciepły wiatr spoza wzgórz chmur żaglowce gna...
Ten kraj, daleki kraj, to Irlandia ma.
Stary wiersz, stara pieść o Irlandii dźwięczy znów
i przynosi krzyki mew z daleka tu...
Myślą pobiegnę tam, gdzie morza brzeg,
gdzie zaprowadzi mnie irlandzka pieśń...
Poznać chcę inny świat, światła innych miast,
długiej podróży smak i przygody czar.
Niestety, nie znalazłam w necie, o dziwo, wersji śpiewanej, a szkoda. W każdym razie właśnie wtedy zaczęła się moja fascynacja Irlandią i marzenie, żeby ten zielony kraj zobaczyć. Wiele, wiele lat później los postawił na mojej drodze Małgosię, zaprzyjaźniłyśmy się, a potem Ona wyemigrowała do Irlandii. Kiedy więc zbliżały się wakacje, a Małgoś usilnie nas zapraszała do siebie, to ba - z radością szykowałam się do podróży: spotkanie z ludźmi, których lubię bardzo plus sceneria marzenie - czy mogą być idealniejsze wyprawy?
Więc kiedy już moje sprawy "tutaj" mogłam zamknąć, pofrunęłam "tam". Dziesięć dni w Irlandii nie rozczarowały mnie bynajmniej, to był piękny czas. A najzabawniejsze w tym wszystkim, że "kraj deszczowców" zbuntował się na nasz przyjazd i tylko w dniu pierwszym mieliśmy pochmurną pogodę, a potem słońce i słońce, że opaliliśmy się prawie jak na Teneryfie. ;) Ponoć od pięciu lat takiego lata nie było - na zdjęciach błękitne niebo.
Ale po kolei, po kolei... Dublin przywitał nas nocą, zostałyśmy odebrane, zapakowane do samochodu - i w drogę do Athlone. Wyjechaliśmy na ulicę, a ja przeżyłam szok, bo tam naprawdę jeżdżą lewą stroną... Wciąż miałam wrażenie, że coś jedzie "po naszej części" na czołówkę, a towarzystwo w samochodzie niezły ubaw z moich komentarzy, że jak to wjeżdża się na rondo w lewo, a potem zakręca w prawo... :)))
Nasza pierwsza wyprawa... Cliffs of Moher, czyli Klify Moheru. Gazeta.pl wymienia je wśród 50 cudów natury, które trzeba koniecznie zobaczyć. Zanim jednak dotarliśmy na wybrzeże, po drodze "zahaczaliśmy" o różne inne fascynujące miejsca, a potem podróżowaliśmy brzegiem oceanu. Widoki nieziemskie.
Jak to mawia Małgosia, w Irlandii gdzie się nie rzuci kamieniem, to jakieś zabytki, ruiny, kościoły, klasztory, zamki...
Ciekawa jestem, czy ktoś wie, cóż to uwieczniłam na zdjęciu tym oto:
Oczywiście - wodorosty wyrzucone na brzeg. :)
Po drodze Blackhead - automatyczna latarnia morska w miejscu połączenia oceanu z zatoką Galway.
Zanim ruszymy dalej, próbuję zabawić się w Syzyfa. Niestety, trzeba mierzyć siły na zamiary, głaz ani drgnie...
Docieramy do Kinvary - portu i wioski rybackiej w Hrabstwie Galway. Niestety, zapomniałam doładować baterię w aparacie i od tej pory będę bazować na zdjęciach z telefonu. No i na szczęście są jeszcze współtowarzysze podróży, dzięki którym pojawiam się na fotografiach. :))
Po poprawkach w Irvan View co nieco na zdjęciach widać, ten dom poniżej jest kryty... strzechą, po drodze spotykamy więcej takich dachów.
XV-wieczny zamek Dunguaire Castle.
Po drodze jeszcze widoki na ocean...
I wreszcie klify... Oczywiście Wikipedia słówko o nich pisze TUTAJ. Ja podziwiam.
No i chociaż tylko telefonem, robię kilka zdjęć.
Pod widokową wieżą sprawdzam, jak się miewam w zetknięciu z irlandzką ziemią, a Małgosia szybko to uwiecznia. :)
I idziemy na klify, widać z daleka, jak nadciąga mgła, mocno wieje, coraz zimniej.
Kiedy schodzimy na dół, "świat się dookoła kończy", niewiele widać, mgła iście irlandzka. Trochę zmarzliśmy, więc gorąca kawa, ostatnie zdjęcia - i wracamy.
"Jest kraj, zielony kraj, wrzosów i łąk,.... Niestety, nie znalazłam w necie, o dziwo, wersji śpiewanej, a szkoda"
OdpowiedzUsuńPolskiej wersji nie ma ale jest pierwowzór irlandzki równie piękny https://www.youtube.com/watch?v=xqUr8t9aMLY