sobota, 15 czerwca 2013

Ziemia Święta - dzień VIII oraz gratisowy IX...















Dzień ostatni - najpierw jedziemy na Pole Pasterzy, gdzie pod gołym niebem (znaczy przesłonięci daszkiem, ale na powietrzu) mamy mszę, a potem trochę czasu na spacer, pstrykam panoramy.























I trafia mi się zdjęcie - przypadek, tak naprawdę to chciałam złapać tę jaszczurkę, ostał się na fotce ino ogonek, ale przez ten ogonek nazwałam to zdjęcie "Kuszenie". :)))
















Jedziemy do Jerozolimy, chcemy odwiedzić Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Jad Waszem poświęcony żydowskim ofiarom Holokaustu, założony w 1953 roku w Jerozolimie na mocy Ustawy o Pamięci, przyjętej przez izraelski parlament Kneset. Ponieważ nic tu mądrzejszego nie wymyślę, przeklejam trochę ważniejszych informacji z Wikipedii. 

Termin Jad Waszem oznacza "miejsce i imię" albo, w niektórych tłumaczeniach, "pomnik i imię" i zaczerpnięty jest z księgi Izajasza (Iz 56, 5): dam [im] miejsce w moim domu i w moich murach oraz imię lepsze od synów i córek, dam im imię wieczyste i niezniszczalne.

Instytut składa się z Nowego Muzeum Historycznego wraz z Salą Imion, gdzie przechowywane są dane o ofiarach Holokaustu, Izby Pamięci, Ogrodu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, dwóch galerii sztuki, synagogi, archiwum i biblioteki, Doliny Zabitych Wspólnot i Międzynarodowej Szkoły Nauczania o Holokauście. Poza tym na terenie Jad Waszem znajduje się kilkanaście mniejszych i większych pomników poświęconych m.in. zamordowanym w czasie Holokaustu dzieciom, żydowskim partyzantom i żołnierzom oraz Januszowi Korczakowi. Jeden z pomników to urwany wiadukt kolejowy, na którym stoi towarowy wagon, służący w czasie II wojny światowej do przewożenia Żydów do obozów zagłady. W całym Jad Waszem posadzone są drzewa upamiętniające Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata – nie-Żydów, którzy ratowali Żydów w czasie Holokaustu, niejednokrotnie ryzykując własne życie.
Szczególne wrażenie robi na mnie pomnik poświęcony zamordowanym dzieciom, prosty w swojej konstrukcji - genialnie prosty. Nie można w nim robić zdjęć. Jest sala pełna poustawianych pod różnym kątem luster, kilka zdjęć dzieci, które zginęły podczas holokausty, światełka - wszystko zwielokrotnione przez lustra. Lekki półmrok, lektor spokojnym głosem odczytuje imię nazwisko, wiek i kraj zamieszkania, w tle muzyka - lament, jęk.

 



















Pełno zieleni, upał, niebo bez jednej chmurki. Jeszcze chwila i jedziemy...
















Po drodze zatrzymujemy się przy stacji benzynowej, której właściciel ma bzika na punkcie Elvisa Presleya - takiego zbioru kiczu dawno nie widziałam, ale jest to zabawne.
















I zanim Tel Aviv, po drodze Jafa, port, w którym chwila na spacer i odetchnięcie nadmorskim powietrzem.





















A na koniec docieramy na lotnisko, zaczyna się odprawa, to wszystko trwa długo, bo dba się tu bardzo o bezpieczeństwo. I co się okazuje? Że nasz lot jest opóźniony i zamiast wylecieć wczesnym wieczorem, być o czasie w Warszawie, to lecimy dopiero następnego dnia rano. Na szczęście linie lotnicze nie chciały na nas w tej sytuacji oszczędzić, wszystkie grupy mają zapewnioną kolację i nocleg. Okazuje się, że trafiamy do pięciogwiazdkowego hotelu, kolacja jest rewelacyjna. Potem kilka godzin snu, pobudka, znowu lotnisko, odprawa, to całe zamieszanie, lot, Okęcie, Warszawa, droga do domu. Koniec, żal, że tak szybko i krótko. Kiedyś tam wrócę!

4 komentarze: