Śniadanko - jak zwykle - i w drogę. Jerozolima wciąż zaskakuje, więc po drodze koniecznie jakieś zdjęcia.
Pierwszy cel - Bazylika Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, podejrzewam, że ów mężczyzna robi tu za Pana Jezusa, znaczy se dorabia...
Schodzimy w dół, do groty, pojawia się coraz więcej ludzi, korzystam z zamieszania i robię temu i owemu zdjęcie...
Kolejny etap - Góra Oliwna, ogród Getsemani, miejsce czuwania Jezusa i pojmania Go przed męką.
Te oliwki - jak informuje nas przewodnik - nie pamiętają czasów Jezusa, ale około 800 lat mają.
W białych szatach - Abisyńczycy, z pewnością nie jeden autokar...
W miejscu, które tradycja wskazuje jako to miejsce wniebowstąpienia, znajduje się meczet, na szczęście można wejść do środka.
Teraz zmierzamy ku "Pater noster", czyli miejscu, gdzie Jezus uczył, jak się modlić słowami "Ojcze nasz". Oczywiście na ścianach - tekst w różnych językach.
Docieramy do żydowskiego cmentarza w Jerozolimie, ogromna nekropolia
pełni jednocześnie punkt widokowy na panoramę miasta z charakterystyczną złotą
kopułą. Cmentarz jest najstarszym istniejącym i największym na świecie
cmentarzem żydowskim. Znany jest jako miejsce pochówku jeszcze z czasów
biblijnych. Jego znaczenie związane jest z przekonaniem, że będzie to miejsce
zmartwychwstania zmarłych w Dniu Sądu, kiedy nadejdzie Mesjasz.
Nasyceni widokami (nie wiem, czy da się nimi nasycić) i zdjęciami jedziemy na tzw. chrześcijański Syjon, zwany tak w odróżnieniu od starotestamentowego. Na terenie wzgórza mieści się Wieczernik, gdzie miała mieć miejsce ostatnia wieczerza Jezusa z apostołami. W czasach krucjat krzyżowcy wznieśli na Syjonie symboliczny grobowiec króla Dawida. Najbardziej okazałą budowlą na górze jest kościół i klasztor Zaśnięcia Marii Panny. Na zboczu wzgórza znajduje się także Kościół św. Piotra in Gallicantu, tu według tradycji Piotr zaparł się Jezusa trzy razy. Po kolei docieramy do wszystkich miejsc.
W Wieczerniku robię jedno z moich ulubionych zdjęć, mrau!
A zwyczajne życie sobie spokojnie obok tych wszystkich cudów trwa... Idziemy w jedną stronę, pranie rozwieszone, wracam - pranie zebranie. Schnie pewnie migiem na pieprz.
I dwie utrudzone stopy jakieś pielgrzyma... lewe... Któż się do nich przyzna? ;))
I jeszcze to nie wszystko w dniu siódmym, jeszcze przed nami podróż do Betanii - odwiedziny u Marii, Marty i Łazarza...
A w drodze powrotnej różne widoki... Taka też jest Jerozolima.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz