środa, 17 kwietnia 2013

O tajemniczej koincydencji

Miłość Teresy i Tomasza w „Nieznośnej lekkości bytu” Milana Kundery. Miłość Tomasza do Teresy, dziwna miłość. I miłość Teresy do Tomasza, równie dziwna, chociaż dziwna zupełnie inaczej. Myślę: dziwna, a bardziej chciałabym powiedzieć: cierpieniodajna. Ale nie tylko, bo przecież będąca wszystkim dla tej pary. I to, w jaki sposób się spotkali. Sześć przypadków. 
Kundera pisze: „Sądzimy, że nasza miłość jest tym, co musiało się zdarzyć, że bez niej nasze życie nie byłoby naszym życiem.” 
W szpitalu w mieście Teresy zdarza się PRZYPADKIEM skomplikowana choroba mózgu, ma tam jechać ordynator Tomasza, który PRZYPADKIEM dostaje ataku rwy kulszowej i wysyła swego asystenta. W mieście Teresy jest pięć hoteli, PRZYPADKIEM Tomasz trafia do tego, w którym pracuje Teresa. PRZYPADKIEM ma trochę czasu przed odjazdem pociągu i zachodzi do restauracji. PRZYPADKIEM Teresa ma właśnie dyżur i PRZYPADKIEM właśnie podchodzi do stolika Tomasza. SZCZEŚĆ PRZYPADKÓW, które popychają Tomasza do Teresy. 
Ile takich przypadków jest w powieściach? Bohaterka „Nieznośnej lekkości bytu” wspomina Annę Kareninę, która PRZYPADKIEM spotyka Wrońskiego na peronie, kiedy ktoś rzuca się pod pociąg. Na końcu powieści PRZYPADKIEM (?) taką śmierć wybiera Anna. Więc wszystko jest wymyślone przez pisarzy, te wszystkie zbiegi okoliczności. Przypadki. Czy jednak naprawdę? A czy przypadkiem (nomen omen) wszystkie owe zaskakujące zdarzenia nie mają swoich źródeł jednak w prawdziwym życiu? 
Czy w życiu nie zdarza się, że ludzie, którzy w żadnym wypadku nie powinni być o tym samym czasie w tym samym miejscu jakimś cudem się spotykają pomimo wszelkich przeciwności. Nie wiadomo dlaczego zdarza się taka przedziwna koincydencja: zupełnie sobie obcy spotykają się, poznają, zakochują. Mniejsza o to czy na szczęście, czy na nieszczęście. Przypadki – one często przewrotnie rządzą naszymi historiami, dlatego muszą też rządzić fabułą powieści, inaczej - znów przewrotnie – owe powieści byłyby niewiarygodne.

Skończyłam pisać notkę i czym prędzej wybiegłam na balkon, żeby tradycyjnie sfotografować zachód słońca.

4 komentarze: