Dziś w Galerii Sleńdzińskich w Białymstoku spotkanie. Czytaliśmy wiersze Wieśka Szymańskiego, odszedł za wcześnie. Po trzech miesiącach choroby zmarł w nocy z 26 na 27 lutego. Tak trudno napisać, że tu już Go nie ma. Pozostaje wiara, że istnieje ten "drugi świat" i kiedy zapukam do niego, to wśród bliskich, przyjaciół i znajomych zamajaczy sylwetka Wieśka opartego ramieniem o framugę drzwi, z założonymi rękami, charakterystycznym uśmiechem. I znowu znajdą się okazje na rozmowy o poezji, o pisaniu, o świecie. Wieśka poznawałam niejako "dwufazowo". Najpierw istniał w mojej świadomości jako poeta i redaktor, daleki, podziwiany. Później, w 2009 roku, poznałam Go osobiście i odkryłam, że jest niezwykłym człowiekiem, pełnym wyjątkowej wrażliwości. Nie zdążyłam odpisać Mu na maila i mam takie poczucie, że powinnam, a nie mam aktualnego adresu. Świat dzieje się za szybko.
***
stepowieją nasze dłonie
w samotności
pustynnieją nasze wargi
bez czułości
wysychają rzeki ramion
opuszczone
umierają ptaki oczu
wygłodzone
zasypuje nam języki
piach uproszczeń
kamienieją nasze serca
bez miłości
Wiesław Szymański
stepowieją nasze dłonie
OdpowiedzUsuńw samotności...
Są tacy ludzie, do których nie zdążyłam zadzwonić.
Mam w telefonie nr do przyjaciółki, która zmarła 5 lat temu, nie potrafię wykasować.
Do Jerzego, którego opieprzałam za brak odpowiedzi na maile redakcyjne...
Od czasu tych śmierci staram się odpisywać na listy bez zwłoki.
Ech...
Wiesz, Małgosiu, mam wrażenie, że coraz więcej będzie takich ludzi, do których nie zdążymy.
Usuńale Wiersz...
OdpowiedzUsuńcicho
O tak, WIERSZ.
UsuńWyobrażam sobie, jak Wiesiek cieszyłby się z takiego wrażenia.
Usuń