środa, 1 grudnia 2010

Popiół

Grudzień był tak ostry, że ptaki zamarzały,
gdy tylko przysiadały na gałęzi. Hanna codziennie
odgarniała śnieg, czekając, kiedy mróz schwyci

te najgorętsze. Przylecą, a zimna bestia ściśnie skrzydła
i puste kostki wypełni lodem. Wreszcie przestaną wracać,
pojawiać się z nienacka, zagarniać ciało, podpalać. Dni

kłuły coraz mocniej, zdawało się, że rtęć w termometrach
zniknie. Hanna czekała. Sprawdzała każdego ranka,
kiedy na ścieżce zalegną spopielałe

ognistopióre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz