niedziela, 9 listopada 2014

W poszukiwaniu guguł



Kiedy okazało się, że „Guguły” Wioli Grzegorzewskiej jakimiś dziwnymi drogami z Częstochowy przez Anglię dotarły do Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku, ucieszyłam się niezwykle. Jak spektakl ubierze się w książkę, co z niej wybierze, na ile przedstawienie i tekst staną się jednością? Czy staną się? Czy w ogóle muszą się stać? Pytania pojawiały się w mojej głowie, kiedy w foyer czekałam w tłumie na rozpoczęcie premierowego spektaklu. Nagle rozległa się muzyka i kapela poprowadziła nas na nietypową widownię na scenie teatru.

Ścisk, tłok, szukanie miejsca… Taki wykreowano wstęp do tego, co za chwilę miało zadziać się na scenie. I już za moment w tym tłumie zjawiła się bohaterka „Guguł”, Wiola, wracająca do domu na pogrzeb ojca, aranżująca, improwizująca scenę na zatłoczonym dworcu, peronie, w przepełnionym pociągu. I kiedy już wszyscy jakoś się usadowili – popłynęła historia, a właściwie zbiór historii przenoszący widzów w dziwaczny, nieco już zapomniany, niejednolity świat lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Zbiór historii jakby niedojrzały, niedokończony, niepełny. „Dziwnie jest urządzony ten świat” – oznajmia ojciec bohaterki. „Nawet nie zdążyłem się obejrzeć, już nazywają mnie starym, a przecież w środku jestem jak te guguły.” Guguły – czyli niedojrzałe owoce. Ten zestaw opowieści, odsłaniający ludzką niedojrzałą kondycję, człowiecze pragnienie, by – z jednej strony – dorosnąć, osiągnąć jakąś formę doskonałości, ale – z drugiej strony – szukać wciąż niedojrzałości w sobie, wspominać ją, ćwiczyć się w niedoskonałości, odczuwać jak bolącą miazgę zęba, którego wciąż i wciąż trzeba dotykać językiem, szybko porwał widownię. I za chwilę – śmiech, wzruszenie, powaga, żal, rozczulenie – cały wachlarz emocji.

Mamy więc na scenie-niescenie czwórkę aktorów, którzy porywają obecnych pozwalając przeżywać i pierwsze uczucia, i pierwsze różnorodne doświadczenia, i przygotowania do wizyty papieża, i rozdarcie między wiarą matki a światopoglądem ojca. Mamy główną bohaterkę, Wiolę, która prowadzi nas przez okres swojego dojrzewania, ten czas niezwykły, kiedy jest się formą poszukującą, a poznawanie świata nie pozwala normalnie funkcjonować. I mamy wreszcie jakąś prawdę o nas samych, próbujących odnaleźć siebie w kalejdoskopie postaci pojawiających i przeistaczających się na scenie.

Nietypowa formuła spektaklu, gdzie widz czuje się jego częścią, a nie tylko obserwatorem, ten klimat jakiejś niezwykłej łączności między widownią a aktorami, pogłębiały poczucie „swojskości”, budowały atmosferę dziwnych czasów przełomu w Polsce. Autorka umieściła akcję w Hektarach, wsi w okolicach Częstochowy, ale „Guguły” mogły się zdarzyć wszędzie, więc dobrze, że trafiły na Podlasie. Z pewnością ten spektakl jest wyjątkowy dla pokolenia lat siedemdziesiątych i wcześniejszych, ponieważ może ono odnaleźć w nim własne doświadczenia, jednakże i młodszych widzów poruszy odkrywanie swoich guguł.




Reżyseria – Agnieszka Korytkowska-Mazur
Scenariusz teatru obrzędowego – Robert Wasilewski
Adaptacja powieści "Guguły" – Agnieszka Korytkowska-Mazur
Scenografia – Jacek Malinowski
Choreografia – Maciej Zakliczyński
Opracowanie muzyczne – Robert Wasilewski
Inspicjent – Jerzy Taborski

Obsada:
Jolanta Borowska
Katarzyna Siergiej
Sławomir Popławski
Mateusz Witczuk

Muzyka na żywo – zespół Transkapela:
Robert Wasilewski
Ewa Wasilewska
Iga Wasilewska
Michał Mościcki
  










9 komentarzy:

  1. Byłam, widziałam, Ciebie też. :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julio, oszaleję! Czy to nie można podejść i powiedzieć - to ja, ta Julia K. od bloga "na końcu flesza"?! :)))

      Usuń
    2. Ale uśmiechnęłyśmy się do siebie :)))) w Wariatce
      Następnym razem podejdę, albo na ulicy zaczepię :))))

      Usuń
    3. Siedzieliście przy stoliku obok? :)

      Usuń
    4. Stolik przy wejściu :)
      Zielona sukienka i długie rude włosy
      To na mnie w czasie spektaklu wskazywała Jola Borowska, mówiąc - patrz Krystyna Loska :D

      Usuń
    5. O, Julka, no pamiętam - uwielbiam połączenie rudości z zielenią i dlatego zwróciłam uwagę na tę ładną panią, która się do mnie uśmiechnęła, jak zachwyciłam się kolorystyką. Ale no że się nie przyznałaś, zamorduję! :))))

      Usuń
    6. Hahaha zamordujesz przy najbliższej okazji :)

      Usuń
  2. no i może w końcu się poznacie :)

    OdpowiedzUsuń