środa, 2 października 2013

Kołysz mnie, matko


W horyzont wbita ognista strzała zachodu – kołysz mnie, matko,
kołysz, w śnienie wprowadzaj, w prawie-umieranie, w przeszłość
biegnącą ku obcej przyszłości w nieustannym teraz. W atrament
słów toczących się od kiedyś, od powstawania, rodzenia się
i dojrzewania, od wszystkich matek, babek i prababek świata
po córki, wnuczki i prawnuczki jutra. Kołysz mnie, matko,

naucz kołysania, to nasze prawo – koić niespłakane,
niespłacone życiem, to nasze prawo – zszywać
rozdzierane. Naucz mnie, matko, naucz
tej drogi spokojnej, rozdawania siebie,
przesypywania zgodą dni coraz szybszych,

naucz słodyczy przychodzącej w coraz to mocniej
pogniecionej skórze, tęsknoty po tej, której nazwy
wymawiać nie trzeba, bo zbyt gorzko w ustach
rozpuszcza się łzami. Kołysz mnie, matko,
póki jeszcze jesteś, zanim słońce poranne
raną się rozleje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz