Z pracy wróciłam po siedemnastej, zaczęło się, ach, zaczęło. Właściwie zaczęło się już w połowie sierpnia. Praca, ach praca... Czasu brak na cokolwiek, wszystko w biegu i w biegu, Basia mówi, że naprawdę nie mam czasu, ponieważ nie widać mnie na fejsbuku. No cóż, jest to jakiś wyznacznik. :)
Wracając do baranów - z pracy po siedemnastej, półprzytomna, wskoczyłam w dresik i sandałki - i na spacer. Dogoniłam Grześka, który szedł biegać (w sumie biegł biegać ;)) i za tory z nim potruchtałam, żeby pogadać. Potem puściłam go dalej samego, a wracając spacerem przez chaszcze zapolowałam...
wczoraj kilka wyprowadziłam z sypialni
OdpowiedzUsuńMoże przeprowadziły się do mnie. ;)
UsuńA może to babie lato?
OdpowiedzUsuń