niedziela, 14 lipca 2019

Na północny wschód - cz. 3, ostatnia - Mierzeja Kurońska

Z samego rana z Pałangi przez Kłajpedę jedziemy na Mierzeję Kurońską - korzystamy z przeprawy promem. Mierzeja Kurońska to wąski, 98-kilometrowy półwysep oddzielający Zalew Kuroński od Morza Bałtyckiego, którego południowa część należy do Rosji.  Na półwysep można wjechać lądem, jednak tylko z terytorium Rosji.  Juodkrantė, Pervalka, Preila i Nida, zbiór osad Mierzei tworzy jedno miasto o długości 50 km o nazwie Nerynga. Wjeżdżając na półwysep od strony Kłajpedy po paru kilometrach dojeżdża się do granicy Parku Narodowego nazwanego właśnie Nerynga. Park Narodowy Nerynga na Litwie powstał w 1991 roku, nieco wcześniej, bo w 1987 roku utworzono Park Narodowy „Kurskaya Kosa” w rosyjskiej części półwyspu. Od 2 grudnia 2000 roku Mierzeja Kurońska jako wspólny obiekt dwóch państw znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Niepowtarzalnym miejscem jest Góra Czarownic. Trasa na wzniesienie jest udekorowana drewnianymi, stylizowanymi na ludowe rzeźbami.  Część z nich odwołuje się do mitologii dawnych Bałtów. Wśród wyobrażonych postaci znajduje się Neringa, bogini-olbrzymka, która wedle legendy usypała z piasku mierzeję, by ochronić rybaków przed zazdrosnym bogiem morza. Dwa nazwiska, które zostały w szczególności w mojej głowie, to Tomasz Mann, pisarz, który tutaj posiadał letni dom i prawdopodobnie tu napisał powieść "Józef i jego bracia" oraz Jean-Paul Sartre, filozof francuski, którego wizytę na Mierzei utrwalono - nad wydmami wznosi się pomnik: mężczyzna idzie pod wiatr, zmaga się z tym wiatrem, który rozwiewa włosy i poły płaszcza. Widoki są zachwycające, osady pełne uroku, nastawione na turystów - pełno pamiątek. Napawamy się, spacerujemy, wdychamy morskie powietrze. Odwiedzamy też Litewskie Muzeum Morza. Delfinarium - właściwie do tej pory nie potrafię do końca się otrząsnąć z tej wizyty. Delfiny są piękne, cudownie wykonują wszelkie ewolucje, sztuczki, ale... No właśnie, jakiś czas temu czytałam artykuł o delfinach w niewoli i oglądając pokaz jednocześnie byłam pełna zachwytu dla tych stworzeń i zasmucona. Ogromną część Muzeum Morza tworzą wielkie akwaria, w których żyjątek przeróżnych bez liku, od drobiazgu po przerażające prawie że potwory. Można by przesiedzieć tam ze trzy dni co najmniej. Ale cóż - czas, czas... Jeszcze jakieś pamiątki, jeszcze zdjęcia. A później - nieco z przygodami, czekając w długiej kolejce na prom - wracamy do domu.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz