niedziela, 10 stycznia 2016

Ludzie do lubienia, rzeczy do lubienia...

Lubię pomarańcze, ten kolor, zapach... Zapach! Smak! Na pewno wiąże się to ze wspomnieniami z dzieciństwa, gdy te owoce jadło się raz do roku - na Boże Narodzenie. Wystane w kolejkach cytrusy pojawiały się pod choinką. Obierało się owoc ze skórki, sok ściekał po palcach, dzieliło na cząstki i z rozkoszą smakowało słodycz. Mmmm... 

Pewnie i dlatego lubię pomarańcze i z pomarańczami kojarzą mi się święta. A a'propos świąt - uwielbiam obserwować dzieci przy żłóbku... Dziś na mszy taki krasnal próbował najpierw urwać głowę aniołkowi, co ją kiwa, gdy wrzuci się monetę, następnie wybrać kasę z koszyczka i zabrać, a gdy dostał od mamy monetę i wrzucił aniołkowi, to wybrać bilon z koszyczka, żeby wrzucać aniołkowi. Potem próbował karmić sianem wielbłąda, a na koniec zmusić wielbłąda, żeby ruszył się, ciągnąć za złotą uzdę. Kiedyś z koleżanką łapałyśmy takiego małego, co zachylił owieczkę i ruszył w nogi - ale uciekał!

To jest takie radujące, że jest tyle rzeczy do lubienia, a jeszcze bardziej radujące, że tylu ludzi do lubienia się trafia. Tylu do lubienia, do gadania, do śmiechu, do dyskusji przeróżnych. I jakie to niezwykłe uczucie, kiedy - gdy przychodzą trudne sprawy, trudne chwile - śpieszą z dobrym słowem, z pomocą, ze wsparciem. Ale dość, bo się rozkleję!

Dziękuję Wam, że jesteście. Tak, właśnie Wam, Wy już dobrze wiecie, że Wam!

No i żeby się nie rozklejać, fragment rozmowy na gg:

- i w ogóle jak widać, ożywiłam umierający net!
            - bez Ciebie tu erem!
- szybciej harem niż erem,
pomyliły się Ci słowa


 

2 komentarze: