1.
Sny obok płyną. I miłość - wszystko, czym była
nim opuściło nas światło. Zapach odkryty w półśnie na ramieniu,
po twoim wyjściu. Nasz czas sprzed czasu.
Pamięć jak przebudzony wulkan
wyrzuca chmury rozżarzonego popiołu i pali zieleń dni; wirują źdźbła
w półprzejrzystym, rozedrganym popołudniu, gołębie pióra chwil.
Krwawią drzazgi domu powbijane w materię lat, w narodziny
i rozpad jej cząstek, w martwe i żywe.
2.
W szczeliny i pęknięcia dni dostała się śmiertelna woda;
krążą podskórne potoki, rozlewając się w zastoiska.
Powoli zamarza, powiększa swoją objętość. I rozsadza - jak kamienie i głazy -
nasze sny,
by dalej żłobił je lodowiec, wiatr.
Śmierć: jej żelazna pokrywa; mroźne, pylne wnętrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz