poniedziałek, 3 września 2012

Po prostu JAK

No tak, no tak - kupiłam dziś pitny jogurt, nie powiem jakiej firmy, coby kryptoreklamy nie uprawiać, a na nim jest napisane: malina. I co, może miałam skojarzenia z malinami, z malinowymi zaroślami, z malinowym chruśniakiem czy sokiem? Nie! Pierwsza myśl: Malina Małgosiowa! Czyli tomik "Czekając na Malinę" Małgorzaty Południak, który sobie leży na biurku, a który od czasu do czasu otwieram podczytując i starając się przeniknąć tajemnice bohatera wierszy.

Ale wracając do rzeczy - to się robi lekko chore, kiedy malinowy jogurt przypomina o książce. Chyba jednak z ową chorobą nie poradzę, przez tyle lat "czas było przywyknąć", a poza tym, jeżeli czegoś nie da się zmienić, trzeba się z tym pogodzić. Więc godzę się z własną literkową manią, godzę z teatralnym obłędem - bo kto mądry, mając pracę prawie od rana do wieczora, zjazdy na studiach co dwa tygodnie, a między tymi zjazdami czytanie od wieczora do rana (i doba z głowy, a przydałoby się czasem pospać i jakieś życie prywatno-towarzyskie poprowadzić), dodatkowo mając już zaproszenia na kilka spotkań autorskich, kto - pytam - kto decyduje się na zajęcia teatralne z młodzieżą licealną w domu kultury? Pytam oczywiście retorycznie.

Zaczęło się. Jak w takich warunkach pisać wiersze? Nie mam pojęcia. :)

5 komentarzy:

  1. Malina, cudny jest, chociaż bywa obrzydliwym gnomem :P

    OdpowiedzUsuń
  2. To muszę na niego trafiać, kiedy jest cudny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. na kolanie, moja drogo, na kolanie! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. kto sie zdecdowal??? Reteska!!!- oczywiscie!!!... teraz, to istny obled bedziesz miala, brak czasu , doba 4 raz za krotka, wale sie do mnie nie bedziesz odzywac... - niecpocieszona B.(A. teskni za 2-ga zona:) na wakacje by chcial pojechac..:) )

    OdpowiedzUsuń