poniedziałek, 31 grudnia 2018

Nadrabiam zaległości, czyli Ciechanów - Lublin, część 2

Dnia następnego okazało się, że ów ciechanowski zamek jednak istnieje i w świetle dziennym nieźle się wraz z okolicą prezentuje, co za chwilę będziecie mogli zobaczyć, ale najpierw - anegdotka. Wyjeżdżając zapomniałam pasty do zębów i szczoteczki, o czym przypomniałam po dotarciu do Ciechanowa, ale dopiero wieczorem. No dobra - nocą, po uroczystościach, w czasie spaceru. I domagałam się intensywnie, żeby znaleźć jakiś czynny nocny sklep. Inni chcieli znaleźć nocny sklep w celu nabycia eee... napojów. O! I znalazła się Żabka, gdzie wszyscy spełniliśmy swoje marzenia. Następnego dnia zaś jeden z towarzyszy nocnego spaceru pytał, lekko zdumiony, czy on dobrze pamięta, bo ma wrażenie, że w nocnej Żabce dopominałam się pasty i szczoteczki... Tak, tak... pamiętał dobrze... :D

A więc trochę Ciechanowa, a później dalsze przygody.







Po Ciechanowskiej Jesieni Poezji postanowiłam ruszyć w dalszą część poetyckiej wyprawy. Dorotka przygarnęła mnie na nocleg w Warszawie (dziękuję!), a na dodatek jako redaktor mojej czwartej książki uradowała mnie wieścią, że pod łóżkiem ma pół paczki tomiku "rzeczy pospolite" (jeszcze kilka zostało, kto chce? kto chce?). Wprawdzie w pewnym momencie miałam wrażenie, że spędzę noc na krążeniu po Pradze w poszukiwaniu parkingu, ale wreszcie przytuliłam mego Edmunda do jakiegoś autka. Zapisuję jako postanowienie noworoczne - przypomnieć parkowanie równoległe! I potem już tylko długie babskie miłe gadanie... Rano - kierunek Lublin, gdzie czekał na mnie Mariusz, który mi kawałek Lublina pokazał, różnego Lublina, nakarmił, napoił i wyprawił w dalszą drogę, o której w następnym odcinku. Teraz trochę Lublina, wuala!














2 komentarze: