środa, 15 kwietnia 2015

rozprawy nad utratą



Ewie

to nie taka prosta sprawa – te rozmowy z nimi,
te sprzeczki, te kłótnie, to godzenie się wreszcie
z odejściami bez powrotów. trzeba znaleźć

dobry czas – świt albo zmierzch, tak pełne niepełności
i światło, przez które wysokie mury zdadzą się
zaledwie przezroczystą zasłoną. zasiąść nad rzeką

i w utracie zamoczyć stopy, zasłuchać się
w przebrzmiałą pracę bożych młynów.
opowiadać, odpowiadać, odczytywać

znaki na ziemi, na niebie, w wodzie,
w powietrzu, w liściach i w płomieniach
– to nie taka prosta sprawa. wyznać

tym, którzy odeszli, jak trudno im
przebaczyć.

6 komentarzy:

  1. a woda płynie...
    piękny wiersz, Tesiu!

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak: nad Utratą, nad Lutynią...
    Dałaś ciekawe (i nowe!) dla Ciebie podwojenie potrojenia! Dobrze!
    "Boże młyny": Truchanowski? Interesujące... Nie czytam intertekstu; może przypadek? Znasz "Młyny boże"?

    Masz taka rzadką umiejętność zamknięcia emocji (nieuwydatniania jej) w racjonalnej narracji - to wielkie! Emocja tkwi "podskórnie".

    A poza tym: jak zawsze - świetny tekst :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Jaśku. Znam "Boże młyny" Truchanowskiego i użyte tutaj z pamięcią... Tyle że właściwie nie bezpośrednio z treścią, a z sensem określenia, z tym dokładnym mieleniem... przemijaniem... one mielą i teraz, wciąż. Spotkałam się z tą książką jako nastolatka i tytuł jest bardzo znaczący dla mnie. Tu się nałożyło z młynami nad Utratą, także z Iwaszkiewiczem gdzieś majaczącym w tle. :)

      Usuń
  3. jesteśmy tam z Nimi... z Tobą...
    A może jednak kiedyś uda się "zamoczyć stopy, zasłuchać się"...
    i znaleźć jakąś wspólną nutę "bożych młynów"...
    ToM

    OdpowiedzUsuń