czwartek, 15 września 2011

Punkt A

Na strychu stare trzewiki, stos czasopism z lat 80, worki puszek
po piwie (pamiętam, jak ojciec przyniósł litrowego Faxa; pierwsze
miejsce w kolekcji i zawiść kumpli). Tłoczą się sprawy, do których

najbardziej pasują słowa: ciemność, wilgoć i oddech lub brak
tchu. Jak brzmi mianownik liczby pojedynczej? Nie istnieje,
bo zabraknąć tchu może tylko w parze. Pamiętam rok 1985;

Jaruzelski był jeszcze premierem, w sklepach wzrosły znów ceny,
dwa razy mieliśmy zaćmienie słońca i dwa razy zaćmienie księżyca,
na dnie Oceanu Atlantyckiego odnaleziono wrak Titanica, a ja

pierwszy raz pocałowałem Małgośkę. Nawet nie wsunąłem języka,
tylko zetknięcie ust, a byłem przekonany, że przestało być mi obce
słowo seks. Teraz robię porządki: makulatura, aluminium, śmietnik,

docieram do punktu B. Nie wiem, co z resztą poutykaną
w głowie, która wyfruwa nagle i krąży, krąży,

krąży; natrętna ćma.

7 komentarzy:

  1. Niech krąży :) Pewnie dotrze gdzie trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby kolejna odsłona Sonii?, - Sonia zmienia...najpierw: "wariatka usiadła przy drodze, zszywa stopy ścieżką z dzieciństwa", teraz - odwiedza strych. Wiem, chodzi o miejsce! :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Małgoś, to Ty przypomniałaś mi o tym wierszu! :)
    Eli - ale tu podmiotem lirycznym jest mężczyzna... to wiersz bodajże z 2008 r.
    Pozdrawiam również. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A może Sonia też była mężczyzną?! - czyli Seksmisja na abarot

    OdpowiedzUsuń
  5. O nienienie, maj dir, Sonia - never! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. I bardzo się cieszę, że przypomniałam, a raczej upomniałam :)

    OdpowiedzUsuń