piątek, 1 lipca 2011

Lipy w deszczu

Wracam dziś do domu w deszczu, bez parasolki, na szczęście ulewa chwilowo się powstrzymuje. Przy bramce mam lipy, piękne, obsypane kwiatem - trochę już go naskubałam na zimowe zaparzania. I zapach - czy wiedzieliście, że mokre kwiaty lipy pachną tak intensywnie? Zawsze myślałam, że te rozgrzane upałem wydzielają najmocniejszy aromat. I mam tak: lipy w deszczu z tą miodową wonią, świeżo skoszona trawa - wilgotna pachnie mocniej i słodkie kwitnące klony. Gdybym mogła, zmieszałabym te zapachy i używała jako perfum. Jo zabrania mi w wierszach używać tej całej zieleniny, którą mam dookoła, ale jak mam się powstrzymać, kiedy ten kolor, ta różnorodność, te aromaty to jedna z najpiękniejszych rzeczy, które nam się na ziemi przytrafiają. :)

8 komentarzy:

  1. alergiczna masakra ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahahahha, no nie pomyślałam. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. popieram anonimowy komentarz:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, czy zapach w perfumach uczulałby? ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. jeśli ktoś jest uczulony na zapach, to tak, jeśli zaś na pyłki to nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jo się zna, w końcu jest biologiem... :D:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świeżo skoszonej trawy nie lubię ..... ale reszta jest bardzo OK ..... zwłaszcza po deszczu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja i świeżo skoszoną trawę, i suszące się siano - mam bzika na punkcie tych wszystkich zapachów. :)

    OdpowiedzUsuń