niedziela, 18 czerwca 2017

Metamorfozy Lalek - dzień drugi

Drugi dzień rozpoczął się o godz. 13.00 w Akademii Teatralnej spektaklem "Amor omnia vincit". Niestety, ponieważ miałam parę rzeczy do zrobienia w pracy (w sobotę!), rzekłam - trudno. Natomiast na własne uszy słyszałam, co Rafał Domagała odpowiedział na pytanie "Jak było?". "Szczęka odpadła". Hoho - pomyślałam - to musiał być spektakl, jeżeli szczęka nie tylko opadła, ale odpadła!

Na szczęście na godzinę 15.00 dotarłam szczęśliwie i mogłam podziwiać powstały w koprodukcji Białostockiego Teatru Lalek oraz Teatru Malabar Hotel spektakl

Czarodziejska Góra wg Tomasza Manna

Właściwie wszystko o tym spektaklu powiedziała pewna starsza pani do starszego pana. Naprawdę wszystko super i ja wszystko rozumiem, ale można by było skrócić. Cóż, jest trochę w tym prawdy. Cztery godziny na "Czarodziejską Górę" - to naprawdę odwaga. Intelektualny, filozoficzny, "gadany" spektakl. Naturalne rozmowy. Bardzo "podbija" całość scenografia i pomysły na działania. No i ekipa, świetna ekipa, głownie młodzi aktorzy, których już mogłam obserwować we wcześniejszych spektaklach. 

Mogłabym wymieniać po kolei wszystkich, ale szczególna moja uwaga należy się Błażejowi Piotrowskiemu. Poprzedniego dnia oglądałam go jako Mistrza Panglosa w Kandydzie i byłam przekonana, że to dojrzały aktor, dojrzały także w sensie wieku. W "Czarodziejskiej Górze" okazuje się młodym mężczyzną, a na dodatek momentami trochę przejrzałą kuracjuszką. To prawda, że czasami nieco trąci Mariolką z kabaretu Paranienormalni, ale naprawdę tylko czasami. Na pewno będę śledzić karierę aktorską tego młodego człowieka. 

Podsumowując - Czarodziejska Góra nie jest łatwym spektaklem, natomiast jest spektaklem wyjątkowym. Więcej i mądrzej napisała Ola w gazetce festiwalowej. Czytajcie!


2062. performans teatralny na żywo (Karla Kracht & Andrés Beladies)

Spektakl zrobiony świetnie technicznie, wykorzystujące wszelki multimedia, komputery, kamery, wizualizery... Spektakl o tym, że nie uczymy się nic a nic od historii. Mijają kolejne lata i zapominamy, co znaczy wojna, śmierć, nienawiść... Spektakl momentami powtarzający się, trzeba by zadbać o różnorodność akcji. Mimo to - wyzwolił w mojej głowie konieczność zapisania myśli kłębiących się od dawna, szczególnie od czasu Syrii i Aleppo. Więc na zakończenie opowieści o dniu drugim Festiwalu, próba wiersza.



 
***

2062. performans teatralny na żywo
(Karla Kracht & Andrés Beladies)

aleppo, ach aleppo,
jak pięknie brzmi ta pieśń,
aleppo, ach aleppo,
wiarę będziemy nieść.

uczcie, uczcie swoje dzieci grać dobrze
w gry komputerowe, trafnie celować.
świat niczego nie pojmuje, niech będą gotowe,
kiedy historia raz kolejny
zatoczy koło.

i niech nie przyjdzie wam żałować
rzeczy, które zostały w domach.
gdy znowu ziemią wstrząsną słowa
– winni będziecie, bo oprócz walki
nic w głowach.

nie dajcie dzieciom czasu ani siebie,
nie dajcie sobie wiary ni miłości.
za wielkie słowa – dla wolności
trzeba z tych dziwactw
zrezygnować.

a wolność niechaj będzie taka:
ja, mnie, mojego, moje, dla mnie.
człowiek miał zawsze już brzmieć
dumnie. cóż z tego? martwe, bez skrzydeł
ciało ptaka.

aleppo, ach aleppo,
to nasza nowa pieśń.
aleppo, ach aleppo,
słońce, piasek i krew.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz