czwartek, 23 czerwca 2016

Dzień drugi...

Właśnie odesłałam (02.30) po korekcie materiały do festiwalowej gazetki i powinnam (02.30!) kłaść się spać, ale wiem, że jeżeli na świeżo nie zapiszę wrażeń, odfruną "jak sen jaki złoty". Nie ma co więc się rozczulać - kilka słów!

Rano - pobudka o 6.30. Praca. Pracaaa. Praaaaaacaaaaaaa. Pracapracapraca. Kawa. Niejedna. O dziwo - mnóstwo energii - zadania do wykonania tak na mnie wpływają. Dzień długi, oj długi... Po pracy na chwilę wpadam pod prysznic (żar z nieba!) i lecę moim nieocenionym Edmundem (dla niezorientowanych - tak się moje autko nazywa - i nie ważcie się śmiać!) do B. Wpadam do teatru, a tam - pustki. No tak, przedstawienie plenerowe. Obiegam kurcgalopkiem budynek. Uff, są, jeszcze nie zaczęli. Na trawce, pod malowniczą grupą drzew ocieniających BTL zaimprowizowana scena i widownia, przed którą za chwilę zaprezentuje się w spektaklu

Hamlet albo odnaleziona czaszka

TÚLAVÉ DIVADLO z Bańskiej Bystrzycy (Słowacja)

w pełni swojego uroku. To rodzaj sztuki, który odwołuje się do sztuki jarmarcznej, ulicznej - aktorzy zabawiają publiczność prowadząc dialog, odwołując się do wszelkich możliwych gagów, skojarzeń i motywów. Przezabawnie, przekomicznie, inteligentnie - słowacka wersja "Hamleta" wzbudza we mnie tyle radości, że chętnie obejrzałabym ją jeszcze raz. Śmieję się i śmieję, i śmieję...

Chichoczę jeszcze długo pod nosem, a nawet i teraz uśmiecham się wspominając tę godzinkę z nieźle podkręconym Szekspirem. O dwudziestej spektakl drugi, czyli

Dziady po Białoszewskim

TEATRU LALKI I AKTORA „KUBUŚ” z Kielc.

Z tym spektaklem mam problem. Rozumiem ideę, rozumiem tę formę i - nudzę się. Wybaczcie, ale to jest pierwszy festiwalowy spektakl, który nie robi na mnie wrażenia. Zastanawiam się, gdzie tkwi błąd - teksty Białoszewskiego bronią się od czasu do czasu w tej konwencji. Są momenty, gdy naprawdę nieźle się dzieje: chyba wówczas, kiedy aktorzy, zamiast opowiadania tekstem MB, a właściwie w trakcie opowiadania wchodzą ze sobą w mocniejsze interakcje, gdy postacie przeciwstawiają się sobie (chociażby sceny z sąsiadką, robotnikami czy hałasami w bloku). Ale większość spektaklu jest grzeczna i poprawna (rzekłabym - szkolna), a animacje średnie, zwłaszcza animacja maski - całkiem możliwe, że jest to efekt porównania z wczorajszym spektaklem Dudy Paivy, który tego rodzaju działania ma opanowane wprost perfekcyjnie.

Cóż - myślę sobie - to kara za to, że zostawiłam mój drogi Trylobit na pastwę samodzielnej próby, a przecież w piątek gramy, gramy! Całkiem przypadkowo trzymamy się dzisiejszych motywów teatru słowackiego - "Misja Bąka i Badyla, czyli Szekspir dla początkujących" również wykorzystuje elementy teatru szekspirowskiego... Scena z czaszką... O tak... Powinniście ją zobaczyć... A! Tak a'propos - zapraszamy w najbliższy piątek na 20.00. Taka mała konkurencja dla wielkiego Festiwalu. ;)

2 komentarze: