wtorek, 18 maja 2010

Miasteczko - część II

Sen był dziwny. Goląc się w hotelowej łazience nie mógł przypomnieć, komu bądź czemu przyglądał się, stojąc nad brzegiem stawu, a właściwie nad kilkoma stawami, które dzieliły groble i zastawki. Zdawało mu się, w tym śnie, że idzie, podnosi i opuszcza te zastawki, woda przelewa się ze stawu do stawu, a on szuka i szuka... Swoją drogą, jeszcze miesiąc i może być całkiem ciepło, ciekawe czy gdzieś w okolicy jest jakieś kąpielisko. Musi się od czasu do czasu poruszać, bo od siedzenia w papierach bynajmniej nie przybywa tężyzny. W głowie układał plan dnia: śniadanie (nie, nie w hotelu, jakiś sklep po drodze), a potem biblioteka i ogólny przegląd – oczywiście nie zamierzał sprawdzać wszystkiego, etap lektur szkolnych miał dawno za sobą. Interesował się wąskim zagadnieniem epistolografii przełomu XVIII i XIX wieku, a jakimś cudem w tym miasteczku na końcu świata zachowały się fragmenty, nie wiadomo dokładnie nawet jakie, korespondencji ówczesnych właścicieli pałacu z ówczesnymi wielkimi tego świata, ponoć nawet nieznane listy jakiegoś słynnego pisarza. Wojnę przetrwały ukryte gdzieś przez okolicznych mieszkańców i niedawno przekazane przez tajemniczego darczyńcę pani Jadwidze. Z zastrzeżeniem, że zostaną w miasteczku, nie pojadą do wielkich muzeów. Stąd obecność Piotra. Jako naukowiec „na dorobku” nie zastanawiał się długo, kiedy zaproponowano mu stypendium i opracowanie tego, co odnajdzie. Rektor sam niezbyt wierzył, że może to być cenne odkrycie, ale – wyjaśniał – na wszelki wypadek trzeba sprawdzić, a to akurat pańska działka, panie Piotrze. Piotr wiedział dokładnie, że gdyby było to coś interesującego, zaraz znaleźliby się chętni postawieni nieco wyżej w hierarchii uniwersyteckiej, a tak – jest tutaj, jest maj, a przed nim godziny pracy w chłodzie starej biblioteki. Lubił to. Nawet jeżeli, jak się spodziewał, nic ciekawego nie znajdzie, nie zamierzał cierpieć z tego powodu. Ot, wróci szybciej do wcześniejszych, chwilowo zawieszonych prac. No, panie Piotrze – wyszczerzył się do lustra – świat przed panem stoi otworem! Zachichotał. Ten świat to trzy uliczki na krzyż w zapomnianym miasteczku. Przechodząc namiastkami arterii pomyślał, że zapyta w szkole, na początek pani Jagody, czy ktoś w okolicy nie ma wolnego pokoju i nie chciałby zarobić paru groszy goszcząc naukowca – niekłopotliwego (no raczej...), młodego (hehe) i z perspektywami (taaaa...). Wpadł do szkoły równo z dzwonkiem i miał wrażenie, że za moment pani woźna zapyta go o powód spóźnienia i spisze klasę, żeby donieść wychowawcy.
Pani Jagoda układała w bibliotece karty i po uśmiechniętym dzień dobry wyszła na zaplecze, a za chwilę przyniosła kawę.
– Moja nie będzie taka dobra jak dyrektorska – zaśmiała się – ale na dużej przerwie może pan się zgłosić do gabinetu i pani Ania na pewno zaparzy lepszą.
– O, pani Jagodo, wypiję i taką, tym bardziej, że przydałoby się zjeść śniadanko.
– W hotelu pana nie nakarmili?
– Chyba pani żartuje. Gdybym zaczął jeszcze stołować się w hotelu, to poszedłbym z torbami szybciej, nim bym tu dotarł – śmiał się głośno. I jakoś beztrosko. Dobrze mu robiło to miejsce, przypomniał, że ma poczucie humoru.
– W takim razie, panie Piotrze, proszę na zaplecze, tam wygodniej panu będzie.
– Taaaa... Chodzi pani o to, żebym tych cennych pozycji nie wytłuścił – wskazał na rząd najbliższych książek, zdaje się, że z serii słynnego Harrego Pottera.
– Rozszyfrował mnie pan, a poza tym mam na zapleczu rzodkiewki. Świeżutkie! Przed godziną jeszcze rosły spokojnie w moim ogródku. Do tego biednego serka, który pan ukrywa w reklamówce będą w sam raz – pani Jagoda miała w oczach lekką kpinę.
Po śniadaniu bibliotekarka zaprowadziła go do archiwum.

4 komentarze:

  1. niezgrabnośc logiczna z tymi "stojąc(...) nad kilkoma stawami", jakkolwiek rozumiem rozdzielenie stawu, to zwielokrotnienie liczby wygina możliwość stacicielską ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. za to ładne fonetycznie i semantycznie jest dzielenie stawu przez zastawki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. "jakimś cudem w tym miasteczku na końcu świata zachowały się fragmenty, nie wiadomo dokładnie nawet jakie, korespondencji ówczesnych właścicieli pałacu z ówczesnymi wielkimi tego świata, ponoć nawet nieznane listy jakiegoś słynnego pisarza."

    formuła - jaki jaka jakieś ;P

    'przechodząc' namiastkami arterii - blejh!

    i kurna, jakoś Ci się wloką zdania. a jakby tak tu i ówdzie strzyżenie?
    :|

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecież "robotnik", czyli do popracowania jeszcze. Ale jak nabiorę oddechu. :)

    OdpowiedzUsuń