W czwartek na spotkaniu Justyna Bargielska powiedziała parę słów na temat tekstu Przemka Witkowskiego w "Przekroju", który nosi (tekst, nie autor) tytuł "Zabić starych poetów". Zostało mi w głowie szczególnie zdziwienie poetki, jak taki mądry człowiek mógł napisać taki głupi tekst. Jeszcze wtedy nie miałam ochoty szukać artykułu.
Dziś jednakże, zajrzawszy na fejsbuka, odkryłam link do eseju Cezarego Domarusa na stronie Fundacji Karpowicza (TUTAJ) i stwierdziłam, że koniecznie trzeba znaleźć tekst Witkowskiego. Cóż ów poeta nawypisywał?! Znalazłam. Przeczytałam. I czuję się trochę rozbawiona, trochę zniesmaczona prymitywną demagogią, i trochę zażenowana, że "Przekrój" wędruje w tę stronę... Dlaczego? Poczytajcie sami (TUTAJ).
Pod tekstem Domarusa rozwinęła się interesująca dyskusja, słusznie Justyna Radczyńska podkreśliła, że (cytuję) Młodą ofiarą tego artykułu jest z pewnością Tomasz Pułka, który został tak zacytowany, że prędzej czytelnik pomyśli, że ma do czynienia z kretynem niż ze zdolnym, istotnym poetą. Ba, nawet sam Konrad Góra, jeden z bohaterów wypowiedzi Witkowskiego pisze (ponownie cytuję): Artykuł Przemka Witkowskiego jawi mi się w tej chwili jako bardzo nieudana próba otwarcia dyskusji o nie najmłodszej w zasadzie generacji poetyckiej polskiego, i w tym sensie można go ratować: że to rozróba dla rozróby, resztę można przemilczeć. Teoretycznie można przemilczeć, ale istnieje coś takiego jak odpowiedzialność za słowo...
I jednocześnie w międzyczasie poczytałam na blogu Krzysia Kleszcza (TUTAJ) o wywiadzie z Tomaszem Różyckim w "Nowych Książkach", jest kilka cytatów, więc pozwolę sobie przytoczyć za Białą Fabryką słowa, które są szczególnie bliskie mojemu poczuciu literatury:
W depresyjnym miejscu pisać bardzo depresyjną literaturę, cóż za odwaga i jaka oryginalność, prawda? A może poszukać czegoś innego, zupełnie inaczej na to spojrzeć? Literatura, jak się dowiedziałem, może także dawać nadzieję, albo przynajmniej pocieszenie, moment oddechu, zapomnienia w chwilach szczególnie trudnych. Nie musi dokładać ciężaru do tego, co przeżywamy. Nie może być tylko skargą, musi być miejsce na dystans, ponieważ literatura złożona z samej skargi jest kłamstwem i w końcu zmienia się w pozę. Pisać o tym, co się rozpada na naszych oczach, scalać to w jakiś fantom, istniejący najpierw tylko co prawda na papierze, a potem też w ludzkiej pamięci. Takim mitologizowaniem przestrzeni zajmował się na przykład Bruno Schulz.
W zestawieniu Witkowski - Góra - Kopyt - Pułka kontra Różycki stanowczo wybieram Różyckiego.
właśnie wykupiłam sobie dostęp do Przekroju online żeby to przeczytać, btw. dla mnie Witkowski już od dawna pieprzy farmazony. I masz Rację Tess, niektórym się wydaje, że odpowiedzialność za słowo ich nie dotyczy.
OdpowiedzUsuńno to poczytałam wniosek jest taki, że o sile młodych głosów w poezji stanowi fakt, ze jeden z nich jest komunistą, drugi recyclerem a trzeci ćpunem - rozwalająca konkluzja.
OdpowiedzUsuńJa Madziu niecnie nie wykupiłam dostępu do Przekroju, a przeczytałam na stronie ha!artu, gdzie umieszczono skany. Witkowskiego nie znam, tylko z daleka i przez wiersze, ale staram się go nie oceniać, natomiast tekst mogę i dziwię się, że "Przekrój" takie rzeczy drukuje. Bo co to miało być? Manifest "młodego pokolenia"? Łeeeee...
OdpowiedzUsuńWarto jednak wspomnieć, że Kopyt, Pułka i Góra nie mieli pojęcia, co to za tekst o nich powstaje i żaden z nich nie był zachwycony tym, w jaki sposób Witkowski ich opisał - absolutnie też ze stawianymi tam tezami się nie zgadzają.
OdpowiedzUsuń