Przyglądam się wczorajszemu wieczorowi. I mam w głowie jakiś mętlik, tak niejednoznacznie mi się ten wieczór widzi. Wyjątkowy poeta zaproszony, w Czerwonym Fortepianie garść zainteresowanych, zdawało się - atmosfera wymarzona do słuchania Sommerowych wierszy. Pan Piotr zaangażowany, z poczuciem humoru, a dookoła rzeczywistość wciskająca się ze wszystkich stron - hałas tłukącego się szkła, młynek do kawy pracujący jak młockarnia, syczący ekspres - akustyka w knajpie rewelacyjna - wszystko było słychać idealnie, oprócz samego Autora. Dobrze, że miałam w ręku tomik, więc mogłam śledzić wiersze. Na zewnątrz dodatkowo w ogródku - koncert na żywo. Głośny. A jeszcze chwilę później - procesja śpiewająca różaniec. Ta cała otoczka, to życie wdzierające się - z jednej strony irytowały, a z drugiej - rozbawiły, myślę o tym i uśmiecham się, bo takie spotkanie to jedna wielka metafora. :)
Autor jest kontent! Pół godziny temu wsadziłem go do pociągu. Przyjedzie raz jeszcze w przyszłym roku akademickim i wszystko naprawimy ;)
OdpowiedzUsuńAutor rewelacyjny, ach. Zazdroszczę możliwości pogadania, poobcowania. I już cieszę się na przyszły rok. :)
OdpowiedzUsuńTo była wizja poezji futurystycznej, która przede wszystkim, ma niezagłuszać dźwięków uduchowionych maszyn. Metafora fortepianu, który nie zagrał, a trzymał i facetów i kobiety w swojej garści.
OdpowiedzUsuńNa dodatek metafora CZERWONEGO fortepianu... ;)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńmożna fajnie użyć inicjałów Pana Piotra w wierszu
formuła P.S.
;D