Wszystko ma tę niepowtarzalną woń; dzieci
pachną utraconym rajem: mlekiem, oliwką
i czymś słodkim, małe pokusy. Inaczej
wchodzi w nozdrza grudniowa, kłująca noc,
a inaczej rozgrzane południe sierpnia. Staruszkowie
też mają swój zapach, wypełniony talkiem. I wszystko
ukrywa aromat, każde spotkanie czy powrót, każde
odejście. Rzeczy twarde pachną ostrzej, nuta serca
skrywa gorycz; rzeczy miękkie związują ręce. Wtedy
przychodzi czas, dni pękają - suche i twarde
strąki. Wyłuskuję z pamięci zapachy, wyskakują
jak groszki wypychane kciukiem z łupinki.
cudny, Retesko... cudny ! :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńNo tak...
OdpowiedzUsuńTeresa, jedno pytanie / sugestia: o groszkach i łupince (zmyliło mnie do orzeszka, lol!); a może "ze strąka /strączka?/". Ładne słowo, "strączek" i mieści się w - sorrrrrryyy! - "rekwizytorni leksykalnej" tego wiersza.
Kurczę, już nie wiem, pod iloma wpisami próbuję dodać komentarz i niby jest wszystko w porządku, ale później znika. Mam nadzieję, że teraz się uda. :)
OdpowiedzUsuńKupuje mnie końcówka tego wiersza. Dwóm pierwszym strofom mówię: no tak, prawda. Ale pewnie jutro nie będę ich pamiętać. :(
Czy Wy nie sypiacie nigdy? :)
OdpowiedzUsuńEwa, Margo. :)
Janusz - no właśnie chyba za blisko strąka z przedostatniego wersu, sama się tu zastanawiałam.
Oli, nie szkodzi, cieszę się, że czytasz.
Ściskam Was serdecznie!
Chyba rzeczywiście sennie się wpisywałem: "strąki" są w poprzednim wersie... sry!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam (już sylwestrowo!) i... idę spać. Jednak, lol!
My też pozdrawiamy sylwestrowo i idziemy spać. :)))
OdpowiedzUsuńSerdecznie!
:)a poźniej rosną nowe piękne dni pomarańczowo - gożdzikowe...
OdpowiedzUsuńNati. :)
OdpowiedzUsuń