Słoneczny blask
Była zalana słońcem pustka.
Na podwórku pompa
grzała swój żelazny hełm,
woda lała się miodem
do wiszącego wiadra,
a słońce stało,
jak blacha, która stygnie
oparta o ścianę
długiego popołudnia.
W kuchni jej dłonie
przebiegały stolnicę,
czerwieniący się piec
naznaczał ją żarem
w miejscu, gdzie stała
w oprószonym mąką fartuchu
obok okna.
Teraz zamiata stolnicę
miotełką gęsiego skrzydła,
później siada, biodrzasta,
ma białe paznokcie,
i zmarniałe golenie:
oto jest znów przestrzeń,
chleb rośnie w rytm
tykania dwóch zegarów.
Oto jest miłość,
jak blaszana szufelka,
zanurzona zupełnie
w misce otrębów.
Z tomu "North" (1975), tłum. Paweł Marcinkiewicz
niesamowita zdolność budowania obrazów krawędziami słowa :)
OdpowiedzUsuń