Najłatwiej pisze się wiersze w drodze. Wszystko wówczas zdaje się
ważne i wypełnione poezją. Tory między Warszawą Centralną i Wschodnią
przysypane białą ciszą niedzielnego popołudnia, prowadzące do domów
linie szyn. Świat bez śniegu na południowym zachodzie, świat w śniegu
po drugiej stronie (na wschodzie trzeba mieć gorętsze serce, wyższą
temperaturę - inaczej jak dałoby się przeżyć tyle lodowatego piękna?).
Najłatwiej pisze się w drodze: w wierszu można zmieścić każdy most
i każdą rzekę. Tam Warta, tu Narew, obie o tej porze roku muszą się zdobyć
na inwazję. Puszczają do mnie oko tłumacząc, że to chwilowo, że wkrótce
wycofają się za fortyfikacje brzegów. I że tylko czasem rodzą stan zagrożenia,
by w nim nie mieszkać przez cały rok. A może wziąć z nich przykład? Wylewać,
gdy tylko coś zaczyna wrzeć? Nie trzymać się w ryzach słów i czynów? Nagle
wątek przerywa kierownik składu, życząc i zapraszając (albo żegnając i dziękując).
Idę do toalety (czy w wierszu wypada o tym pisać?). Na zwrotnicy pociąg rzuca
mną o ścianę. Ej, czy to nie Ty, Panie Boże, machasz palcem? Coraz bliżej celu,
zaraz będę na miejscu. Na stacji, jak w dniu wyjazdu, mężczyzna
posypuje piaskiem peron. Nabiera szufelką z taczki i kolistym ruchem
rozrzuca żwir (czuję w dłoniach szorstkość kamyków). Znów nabiera, krok,
znów sypie. Przejeżdża taczką kilka metrów i zaczyna rytuał od początku.
W pewnej chwili zatrzymuje się, odwraca. Patrzy na wymalowane na śniegu
wzory - artysta przypadku. Co widzi? Dobrze wykonaną pracę
czy dzieło sztuki? Zobacz to, zobacz
(zaciskam z całej siły kciuki).
Tu i tam... wwierciłaś mi się, i dalej ciężko się o tym mówi (i pisze)
OdpowiedzUsuńuściski wirtualne hihi
ankha
No tak, Ty szczególnie odczuwasz "tu i tam". :)
OdpowiedzUsuń