Lubię twoje ręce, ich siłę i delikatność,
długość palców, równe księżyce paznokci,
kreski włosków na kłykciach, szorstkość
wewnętrznej strony, zbiegające się linie
- mapa wzgórz i dolin, którą chciałam poznać,
nauczyć się na pamięć. Męskie dłonie, stanowcze
na kierownicy, otwierające drzwi, zręcznie trzymające
pałeczkami sushi, łagodne na twarzy, łapczywe
na skórze, piersiach, ramionach, brzuchu. Ręce
rysujące na zaparowanej szybie pociągu znaki,
odbierające telefon, składające z papieru
łódeczki, którymi wypływaliśmy w rejsy
naszych przyszłości: w słońce i błękit,
w przejrzystość i jasność.
i ja lubię...bardzo :)
OdpowiedzUsuńtę mieszankę siły i delikatności
czułości i stanowczości
pięknie....
Dziękuję, Julio. :)
UsuńHeja!
OdpowiedzUsuńErotycznie :) Ale jedziesz! Dobrze, ładnie!
Trochę warto by (wg. mnie, oczywiście!) dostylizować - ale o to Ci przecież idzie, by gadać, gdy umieszczasz tekst na blogu.
Wg mnie "kłykcie" są nie stąd, nie z tego języka. A wcześniej "księżyce paznokci" - jakbym wcześniej słyszał (co nie znaczy: ograne. BTW. "metafora dopełniaczowa" - co wg. mnie w niczym nie przeszkadza - ale dla Ciebie to błąd - /co nie jest prawdą, że błąd!/).
I dalej, cyt.: " Męskie dłonie, stanowcze
na kierownicy, otwierające drzwi, zręcznie trzymające
pałeczkami sushi, łagodne na twarzy" - chyba zbyt dosłowny realizm.
Ja to świetnie rozumiem, ale w kontekście dalszym - tekstu - starałbym się może zmetaforyzować, by tym bardziej wybrzmiał naturalizm/erotyzm "piersi/brzucha". By potem znów odejść w symbol/metaforę/łagodność/liryzm "łódeczek z papieru". (rejsy/...przyszłości - również metafora dopełniaczowa!)
BTW: dlaczego z tąż metaforą walczysz! Jest dobrze! Ja jestem za :)
Ogólnie: świetny zamysł, świetny koncept na przejścia emocjonalne; metaforyczny, niedosłowny. Popracuj - by dopracować.
Anyway: jesteś wielka! To jest dobre - ale sama wiesz: LEPSZE WROGIEM DOBREGO! I tę dewizę wielbmy, jako najdoskonalszą (if you pleased...)
Serdecznie!
Jaśku, uwielbiam, jak się rozpisujesz. :)
UsuńNajpierw metafora dopełniaczowa - ale ja nie uważam takowej za błąd, za błąd uważam jej nadmiar lub miałkość jakowąś, dobra metafora dopełniaczowa nie jest zła. Ja tutaj z pełną świadomością je zamieszczam. :)
Fajnie, że w sumie wyartykułowałeś moje wątpliwości - te dotyczące zbyt dosłownego realizmu, dosłownie w tym fragmencie, który zacytowałeś (czy ja już Ci mówiłam, że znasz się na wierszach? ;)).
Trochę się obawiam zawsze erotyków (mówię tu o wszelkich wierszach miłosnych), że za prosto, za płasko, zbyt dosłownie, ale mnie stanowczo pocieszyłeś, że nie jest źle. A oczywiście, że po to tu wrzucam, żeby ktoś przeczytał i - najlepiej - skomentował, a jeszcze lepiej - skomentował szeroko i konkretnie. :)
Dzięki! Serdecznie!
Przy okazji:
OdpowiedzUsuńmam wrażenie, że "mapy..." oraz "łódeczki (papierowe i chyba nie tylko) + wypływanie w rejsy" (lub coś podobnego) już u Ciebie czytałem/wyczytywałem. Nie krytykuję, ale "unaoczniam". Dla zapytania o Twoją (poetycką) świadomość; generalnie. Czy aby nie wchodzisz w autopowielanie (się samej)?
To jest pierońsko ważne pytanie! Na (auto-) refleksję!
O ile mapa to może i się pojawia, ale łódeczki właśnie niekoniecznie. No rozmawialiśmy ostatnio o autopowielaniu się, ale na pewno ono nie dotyczy łódeczek. :) Dotyczy zielska, które wycofałam przecież z obiegu. ;)
UsuńNo wiesz, te tamarynki (co to ich nie ma u Ciebie) i "bliźniczni" - to jasne; krwawniki i inne (metaforyczne, dla takiego, jak ja) - brzmią poetycko=wielowymiarowo.
UsuńChyba jednak łódeczki/stateczki, co to mogłyby dopłynąć, gdzieś są... Jestem nie tu (/mieszkam tam i wszędzie/; tu nie mam tomików), by sprawdzać w Twoich wierszach, ale jakoś myślę, przypominam sobie mgielnie, że w nich wyczytałem. Głowy nie daję, że są.
BTW: zastanawiałem się, mimochodem, nad uogólnionymi "zielskami", co to dla Ciebie są naturalne, a dla innych (jak i ja) są metaforami (bo niczego nie znaczą w sensie desygnowania), ale znaczą w sensie nazywania (poetyckiego) oraz tym samym (jakoś:) magicznego. To jest coś, czego nie przewidywałaś: "magiczność" - realizm magiczny - Twoich tekstów. Ludzie to tak czytają, bo nie wiedzą, że dla Ciebie te zielska są realnością - a dla większości to, po prostu, brzmi, a nie zaś oznacza! To jest różnica: znajdowanie signifient! Jak to jakieś zupełnie niejasne zielarstwo! Trochę z "rancza" - trochę z Marquesa! Tajemniczo!
Ja bowiem nie wiem, jak wygląda jakiś tam - np. - tymianek (czy 10 innych zielsk w Twoich wierszach) - i większość czytelników nie wie. Dla Ciebie jest to zwykły realizm. I znaczy tyle, ile znaczy - ot, natura, background, w tej realności pola/łąki się dzieje. Dla innych jest to tło jest magiczne, bowiem pozbawione jest desygnatu. Prze brak świadomości krwawnika (macierzanki... itp., itd.) jako przedmiotu, bytu; zatem: przez czytanie tego podobne do symbolicznego SŁOWA.
Ot, naturalistka! Która dorobiła się symbolizmu - przypadkiem i bez świadomości, lol! - tego, co robi/pisze!
Ja jeszcze wrócę do Twego wiersza tego, coś go wrzuciła hic et nunc; ale refleksja mi się pojawiła nt. "trawy" - tom postanowił ja wyłuszczyć, nie nazbyt precyzyjnie, ale ślad jakiś tu jest!
Pozdrowiska wszelakie :)
Tećka,
UsuńAnalogia do "dobra metafora dopełniaczowa nie jest zła".
Czy wiesz, dlaczego tanie wino jest dobre? To Ci powiem: tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie :) LOL!
Panie Januszu, z całym szacunkiem, ale zepsuł mi Pan Przyjemność...nie zawsze trzeba rozkładać wszystko na "czynniki pierwsze"
Usuń:)
Droga Mamo Maminka, no i mamy konflikt interesów. ;)) Ja bardzo cenię wszelkie komentarze i z przyjemnością czytuję różne dyskusje pod moimi tekstami. :)
UsuńProszę Mamy Maminka (Maminki?) [Mama jaka? czy Mama czyja/kogo? - stąd nie wiem, czy Maminka, czy też Maminki I jak by to było w wołaczu?!].
OdpowiedzUsuńDiabelnie mi przykro, że zepsuła Pani sobie przyjemność (dlaczego to nie ja byłem podmiotem sprawczym psucia przyjemności - będzie na ostatku).
Jasne, że nie zawsze trzeba rozkładać! Ale czy to, co Pani pisze, oznacza: "w przypadku tego akurat wiersza nie trzeba"? Ja, albowiem, "nie zawsze" rozkładam; generalnie. Zaś te "czynniki pierwsze", wg Pani, wcale do pierwszych, w tym moim rozkładzie, nie zaliczam. One są - co najwyżej - trzecie. Gdybym bym doszedł do pierwszych... Nawet nie chcę myśleć, co by było.
Ponadto: ależ niech Pani nie czyta tego, com bym napisał! Po co? Proszę wrócić do wiersza Teresy :) Sama Pani zepsuła sobie przyjemność, gwoli prawdy... To była Pani inicjatywa i wola, by przeczytać moje gryzmoły; proszę się przyznać! Jak mogłem był na to wpłynąć zdalnie, skoro nie wiedziałem był o Pani nic zupełnie, łącznie ze świadomością Pani Mamy Maminka (Maminki?) istnienia...
W każdym razie: bardzo dziękuję Pani za komentarz! Zmusza do refleksji - co zawsze jest wartościowe.
I na zupełny koniec: Teresa lubi te moje uwagi: gadamy tak co najmniej od grudnia 2009, w wielu miejscach; publicznie i prywatnie. (np. tu się /prawie/ zaczęło: https://plus.google.com/photos/100887655627865779160/albums/5429703153727184161?banner=pwa). I te moje rozbiory SŁUŻĄ poezji - JEJ poezji (by sparafrazować styl jednego z najwybitniejszych Polaków XX wieku).
Pozdrowienia serdeczne :)
Ma Pan rację....sama sobie zepsułam.... :)))))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Pana I Panią Teresę bardzo serdecznie i przepraszam :)
Nie przedstawiłam się, przepraszam...wychodzą moje braki w wychowaniu :)
OdpowiedzUsuńJestem zwyczajną "babą", która uwielbia poezję. Dla mnie Poeci to artyści, którzy tworzą pod wpływem chwili, emocji...natchnienia. Malują piórem obrazy swojej duszy :)
Poeta, dla mnie, to nie rzemieślnik! A tak jakoś....odebrałam Pański komentarz :))
Z pewnością się mylę, bo co ja tam wiem??!! Wszędzie obowiązują jakieś reguły, których należy przestrzegać:)
Wołacz - o Maminek :)))))
Jeszcze raz bardzo serdecznie pozdrawiam :))
Droga Mamo Maminka, nie ma za co przepraszać, no coś Ty. :) Każdy ma prawo do swojego spojrzenia, po prostu. Jako ta próbująca pisać wiersze wiem, że dobry tekst to nie tylko chwila spisana, nie tylko emocja czy tzw. natchnienie - do tego należy dodać dobry warsztat związany i z językiem, i z kulturą słowa, z oczytaniem - czyli poeta musi być dobrym rzemieślnikiem, żeby wyjść poza rzemiosło. To trochę tak jak z malarzem czy muzykiem - żeby malować czy grać na instrumencie najpierw trzeba wielu lat ćwiczeń, oglądania, słuchania, rozprawiania - i właśnie to z Januszem robimy, po prostu gadamy o wierszach "od podszewki", patrzymy, jak uszyte i stwierdzamy, że tu wyszło krzywo, trzeba rozpruć, poprawić, odprasować... Po to, żeby było lepiej.
UsuńO, Maminek! Lol!
UsuńTeresa ma absolutną rację: nie ma za co przepraszać! Jeśli już by koniecznie chcieć, to ja jestem pierwszy w kolejności, by to właśnie zrobić - co niniejszym czynię: przepraszam! Zaraz dopowiem za co: mogącą się może wyczytać "ekskatedralność"! Przy czym, to "eks" tutaj, to nie "była, przeszła", ale "z" - czyli takie gadanie, jakbym wszystkie rozumy pojadł - co jest zupełną nieprawdą (żem pojadł).
O! I tak w trybie wzajemnych przeprosin - jakoś mi ulżyło!
A do tematu: Teresa mnóstwo już napisała w ostatnim poście, powyżej. I powiem Pani, bo też "wierszuję": nie wierzę w natchnienie! To romantyczny mit, niestety - pokutujący. Pracy trzeba i warsztatu. Jasne, że te ostatnie nie są warunkiem wystarczającym - ale na pewno koniecznym!
Teresa ładnie napisała o pruciu, żeby zszyć na nowo. A co się tu dziwić: poetka przecie :)
Serdeczności zasyłam -