Kiedyś opowiadałam Kubie, że zawsze, kiedy czytam "Annę Kareninę", mam nadzieję, że jednak nie rzuci się pod pociąg, a Kuba umieścił to w wierszu. Od pewnego czasu mam podobnie z różnymi innymi utworami. Madam Butterfly nie zabija się, a bohaterka "Pamiętników Jane Austin" poślubia ukochanego, który wcale nie musi żenić się dla pieniędzy, by ratować rodowe majętności. Od dziś do tego grona należy także Violetta, którą Verdi w "Traviacie" uśmierca (tak jak to zresztą uczynił Aleksander Dumas w "Damie kameliowej"). Na dodatek w scenie śmierci wkłada w usta Violetty słowa nadziei na uzdrowienie. Piszę "od dziś", ponieważ obejrzałam "Traviatę" w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Najbardziej wzruszyła mnie Violetta rozpaczająca, że musi odejść od Alfredo i pozostawić go w poczuciu zdrady, ale to jednak podczas ostatniej sceny wciąż będę liczyć, że może jednak nie umrze.
tak, marzymy, że złe lub smutne końce się nie wydarzą. ale one wydarzają się.
OdpowiedzUsuńz drugiej strony, można to wykorzystać, ze tak powiem "na swą obronę". jak się dzieje coś złego, mówię sobie - to tylko taka powieść, ona się kiedyś skończy. czasami pomaga. wiadome, to jest odrealnienie, ucieczkowe, ale czasem przynosi ulgę, a to wazniejsze
Ja tak częściej sobie mówię w czasie filmów. :)
UsuńA ja się ciągle wybieram i dojść nie mogę :)
OdpowiedzUsuńNie słuchaj Janusza, idź! :))) Wyrób swoje zdanie. :)
UsuńPani Julio, słusznie! Ja wytrzymałem 2 akty (choć już po 1. chciałem wyjść) - ale ciekawiło mi, JAK będzie w drugim (JAK, a nie CO). Ponieważ było gorzej, dałem już spokój swojej ciekawości :(
OdpowiedzUsuńKiedy mi opowiadałeś, że wyszedłeś po drugim akcie, to obawiałam się "Traviaty". Scenografia w scenach zbiorowych mi bardzo, a muzyka jest muzyką i łapie za serce, a dodatkowo ja kocham smyczki, a smyczków tam co niemiara w tej dziurze na dole było. ;)
UsuńTeresa, mam koncerty smyczkowe J. S. Bacha różnych orkiestr - na skrzypce, na dwoje, na troje... Koncertów 4 - ale wykonań wiele, przednich! Gdy się założy słuchawki, to czysta rozkosz: nasycać się i porównywać majsterstwo rozmaitych wykonań!
OdpowiedzUsuńA, jeśli o wzrokowe wrażenia idzie, to nic nie stoi przeciw, by symultanicznie odbywać wirtualne wycieczki po stronach rozmaitych muzeów: a to British, a to Ermitażu, Luwru - czy naszego Narodowego. Itd.
Chcesz empetrójki z Bachem? To był geniusz! Napisałem kiedyś: (szukam,bo nie pamiętam, w jakim wierszu...); mam:
"lecz wiem
jeżeli niebo istnieje
to brzmią tam bacha koncerty na skrzypce
te które grałem matce
nim przybył kapłan
z ceremonią"
Chcesz empetrójki? Czy nadal wolisz iść na traviatopodobne przedstawienia, by i tak niczego nie usłyszeć?
Linki do muzeów znajdziesz sama!
Ja wiem, upraszczam, spłaszczam, stosuję demagogię... Tak czy tak: opera nie dla mnie! Razi mnie ten przerost - nie motywowany artystycznie, a jedynie rodzajowo/gatunkowo; nawet nie formalnie. Ta sztuczność teatru - który chciałby być wszystkimi sztukami na raz, syntetycznie. Zaś nie sprawdza się, (jak nasza opera) w żadnej ze sztuk. I przejawia się jak wielka, animowana ścienna wiejska makatka, która na dodatek gada (jak toczka z czasów komuny, co to ja czasem słychać, a czasem nie) - ale za to ma rozmach dożynek. Ten opis bez aluzji politycznych: szło mi o uzmysłowienie, o obrazowość porównania.
I to ma być sztuka? W którym miejscu ona jest, ta sztuka? Ja nie wiem,ja nie rozumiem - do nie to nie trafia.
Pozdrawiam!
sztuka dzieje się w nas, Panie Januszu. możliwe, że to stąd to "rozmijanie się" w ocenach. "co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach..." ;)
OdpowiedzUsuńPs: wiele bym dała, żeby usłyszeć na żywo Pavarottiego w mojej ukochanej Turandot. trochę na szczęście już nie da rady, na szczęście bo niewiele mam do dania ;)
OdpowiedzUsuń