niedziela, 1 czerwca 2014

O nadziei, literaturze i w ogóle sztuce ;)

Kiedyś opowiadałam Kubie, że zawsze, kiedy czytam "Annę Kareninę", mam nadzieję, że jednak nie rzuci się pod pociąg, a Kuba umieścił to w wierszu. Od pewnego czasu mam podobnie z różnymi innymi utworami. Madam Butterfly nie zabija się, a bohaterka "Pamiętników Jane Austin" poślubia ukochanego, który wcale nie musi żenić się dla pieniędzy, by ratować rodowe majętności. Od dziś do tego grona należy także Violetta, którą Verdi w "Traviacie" uśmierca (tak jak to zresztą uczynił Aleksander Dumas w "Damie kameliowej"). Na dodatek w scenie śmierci wkłada w usta Violetty słowa nadziei na uzdrowienie. Piszę "od dziś", ponieważ obejrzałam "Traviatę" w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Najbardziej wzruszyła mnie Violetta rozpaczająca, że musi odejść od Alfredo i pozostawić go w poczuciu zdrady, ale to jednak podczas ostatniej sceny wciąż będę liczyć, że może jednak nie umrze. 



9 komentarzy:

  1. tak, marzymy, że złe lub smutne końce się nie wydarzą. ale one wydarzają się.

    z drugiej strony, można to wykorzystać, ze tak powiem "na swą obronę". jak się dzieje coś złego, mówię sobie - to tylko taka powieść, ona się kiedyś skończy. czasami pomaga. wiadome, to jest odrealnienie, ucieczkowe, ale czasem przynosi ulgę, a to wazniejsze

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się ciągle wybieram i dojść nie mogę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słuchaj Janusza, idź! :))) Wyrób swoje zdanie. :)

      Usuń
  3. Pani Julio, słusznie! Ja wytrzymałem 2 akty (choć już po 1. chciałem wyjść) - ale ciekawiło mi, JAK będzie w drugim (JAK, a nie CO). Ponieważ było gorzej, dałem już spokój swojej ciekawości :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy mi opowiadałeś, że wyszedłeś po drugim akcie, to obawiałam się "Traviaty". Scenografia w scenach zbiorowych mi bardzo, a muzyka jest muzyką i łapie za serce, a dodatkowo ja kocham smyczki, a smyczków tam co niemiara w tej dziurze na dole było. ;)

      Usuń
  4. Teresa, mam koncerty smyczkowe J. S. Bacha różnych orkiestr - na skrzypce, na dwoje, na troje... Koncertów 4 - ale wykonań wiele, przednich! Gdy się założy słuchawki, to czysta rozkosz: nasycać się i porównywać majsterstwo rozmaitych wykonań!
    A, jeśli o wzrokowe wrażenia idzie, to nic nie stoi przeciw, by symultanicznie odbywać wirtualne wycieczki po stronach rozmaitych muzeów: a to British, a to Ermitażu, Luwru - czy naszego Narodowego. Itd.
    Chcesz empetrójki z Bachem? To był geniusz! Napisałem kiedyś: (szukam,bo nie pamiętam, w jakim wierszu...); mam:
    "lecz wiem
    jeżeli niebo istnieje
    to brzmią tam bacha koncerty na skrzypce
    te które grałem matce
    nim przybył kapłan
    z ceremonią"
    Chcesz empetrójki? Czy nadal wolisz iść na traviatopodobne przedstawienia, by i tak niczego nie usłyszeć?
    Linki do muzeów znajdziesz sama!
    Ja wiem, upraszczam, spłaszczam, stosuję demagogię... Tak czy tak: opera nie dla mnie! Razi mnie ten przerost - nie motywowany artystycznie, a jedynie rodzajowo/gatunkowo; nawet nie formalnie. Ta sztuczność teatru - który chciałby być wszystkimi sztukami na raz, syntetycznie. Zaś nie sprawdza się, (jak nasza opera) w żadnej ze sztuk. I przejawia się jak wielka, animowana ścienna wiejska makatka, która na dodatek gada (jak toczka z czasów komuny, co to ja czasem słychać, a czasem nie) - ale za to ma rozmach dożynek. Ten opis bez aluzji politycznych: szło mi o uzmysłowienie, o obrazowość porównania.
    I to ma być sztuka? W którym miejscu ona jest, ta sztuka? Ja nie wiem,ja nie rozumiem - do nie to nie trafia.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. sztuka dzieje się w nas, Panie Januszu. możliwe, że to stąd to "rozmijanie się" w ocenach. "co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach..." ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ps: wiele bym dała, żeby usłyszeć na żywo Pavarottiego w mojej ukochanej Turandot. trochę na szczęście już nie da rady, na szczęście bo niewiele mam do dania ;)

    OdpowiedzUsuń