Właśnie minęła prawie przed chwilą, a u mnie bezsennie. Niebo już nie jest ciemne. Zrobiło się szaroniebieskie, blisko świt. Jest 4.20. Chyba bezsennością zadziałał długi weekend - organizm nie potrafi wyhamować po pędzie codziennym. Wychodziłam z pracy w środę i stawałam zdziwiona, że wszystko zrobione, że już mogę iść, że naprawdę nic nie trzeba ogarnąć, to, co trzeba było skończyć - skończone.
Wieczorem próba, coraz bliżej premiera, drżymy, denerwujemy się, czekamy
na stroje, kombinujemy dekoracje, działamy ze światłem i muzyką. Stres,
stresik, stresiczek... Zupełnie amatorska grupa w zupełnie nowym - i
dla nas pierwszym - spektaklu "Tylko nie Zenuś!" mojego autorstwa.
Jeżeli nic się nie zmieni, to premiera odbędzie się 17 maja...
Aaaaaaaaaaa, to za dwa tygodnie!
Chwila przerwy na herbatę i robi się 4.35, a niebo rozjaśnia się zupełnie. Zaczyna się dzień, a ja jeszcze nie miałam nocy. Bezsenność przychodząca po cichu jak kot, kiedy możesz sobie pospać jest doprawdy irytująca. 4.44 - urodziny godziny, jak to mawiają dzieci - zaczynają śpiewać ptaki. Zawsze będę wspominać pewien majowy weekend sprzed lat, kiedy to pewna moja koleżanka goszcząca w moim domu obudziła się nad ranem (ciepło, otwarte okna) z życzeniem: retesko, wyłącz te ptaki! A że dookoła drzewa, sad niewielki, lipy, klony, więc pilot na ptaki niestety nie zadziałał... Dawne, dobre czasy.
W poniedziałek podsumowaliśmy projekt "Nasz kawałek świata" - przy Ośrodku Kultury działa infokiosk, ukazał się folder o tym samym tytule - historia, zabytki, sztuka, kultura, przyroda Ziemi Juchnowieckiej. Oprócz tekstów pojawiły się w tej publikacji moje ekfrazy do "tutejszych" zdjęć. I oto jedna z nich:
Zaginione wsie: Ciekuny
Miejsca
zapomniane, światy nieodległe, a już obce, oddane
zatraceniu:
ziemie zasiedlone, wydeptane ścieżki, ale nie dziś
–
wczoraj, przedwczoraj, dawniej. Widzę to: niskie chaty,
dzieci
bawiące się na progu, słomiane strzechy straszące
rozczochraną
czupryną. Codzienność wypełniona pracą
i
świętowaniem, kiedy nadchodzą błogosławione dni
odpoczynku.
Życie wyregulowane wschodami i zachodami
–
jednakowo zgrzebne dla wszystkich. I to, co pomiędzy:
ludzkie
słabostki, ludzkie miłości, ludzkie nienawiści
i
ludzkie cierpienia; nic się w tym względzie nie zmieniło
przez
wieki: ktoś rodzi się, a kto inny umiera. Patrzę,
mrużę
odpowiednio oczy i pojawiają się cienie,
niewyraźne
zarysy – kim byliście? Jakie kataklizmy
dotknęły
tej ziemi, że po rodzinach, domostwach,
zagrodach
została tylko przestrzeń? Patrzę znów:
kępa
drzew na wzgórzu, zbrązowiałe rżysko,
równo
zaorane bruzdy sypkiej ziemi.
a czego nie śpi?
OdpowiedzUsuńchcę folder. podpisano Bazyliszek
Bazyliszku, dostaniesz, dostaniesz. :)
Usuńto ja byłam rzekłam o tych ptakach. a potem jeszcze to koszenie trawy...
OdpowiedzUsuńcicho
Ano Ty. :)))
Usuń