Leży przede mną niewielka, skromna książeczka, kształt kwadratu, dwadzieścia pięć tekstów, kilka czarno-białych zdjęć anonimowego autorstwa. Autor: Tomasz Piekło, tytuł: "Język Gordyjski". Czytam.
W czasie lektury natrafiam na wiersz [Miałem siedem lat], który swego czasu pojawił się na fejsbukowej Subiektywnej Liście Przebojów Poezji Współczesnej. Z przyjemnością czytałam go w owym zestawieniu, ale też wspominałam dyskusję i pretensje niektórych, że jest taki łagodny, zwyczajny, bez mięsa...
Niektórzy uznali to za wadę, a dla mnie to zaleta. Wiersz, który ma wszystko na wierzchu, który krzyczy, wymyśla, woła: popatrzcie jaki jestem bolesny i okrutny, nie zwiedzie mnie, wobec takiej poezji jestem na dystans, patrzę z nieufnością. Wolę pisanie, które więcej ukrywa niż wystawia na widok publiczny. I w ten sposób czytam tomik Tomasza - zbiór historii, w których odkrywam to, co na pozór ukryte. Mogłabym za Małym Księciem powtarzać, że "najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".
Tomasz Piekło, rocznik 83, miał 27 lat, kiedy w 2010 r. ukazał się "Język gordyjski". Nie dziwię się więc, że jest w tym tomiku wszystko, co może leżeć w kręgu zainteresowań młodego mężczyzny - odnajdujemy więc wspomnienia:
wydarzyło się nam. wszystkie gazety pisały o tym
święcie zmarłych, listach agentów, sprzedanych meczów,
zwycięstwie reprezentacji i porażce anglii. czy to nie piękne,
że listopad ma tak wielką moc zbawienia.
święcie zmarłych, listach agentów, sprzedanych meczów,
zwycięstwie reprezentacji i porażce anglii. czy to nie piękne,
że listopad ma tak wielką moc zbawienia.
(kronika listopadowa),
Szkolne wycieczki nad rzeką topią kukłę, tak
jak my kiedyś. Wszystko się powtarza.
(Dwudziesty pierwszy),
mamy wiele słów o miłości, relacjach damsko-męskich:
jeśli była, jak niewidomy mogłeś patrzeć
w słońce. A ona śmiała się, wiązała
włosy przed wyjściem - dzień z nocą.
Jeśli był język, miłością był - zaledwie
dotknął. Nazwał i pozwolił odejść.
(Kobieta),
Stoję przed wejściem, ale to tak jakbym już
kochał się z tobą. Kocham się z tobą
każdej nocy. Stoję przed wejściem.
mamy także rozstanie i tęsknotę:
wydarzyło się nam. mamy szczęście, że trafiliśmy na siebie,
że rzuciłaś mnie, że ja rzuciłem ekonomię - przeliczyłem się
Połowa marca. Rzuciłem palenie.
Nie wiem, za czym tęsknię.
Rzuciłem z tęsknoty, jak zawsze.
Słyszę twój głos w słuchawce,
stukot obcasów. Chodzisz za mną
od stołu do łóżka. Jestem głodny.
Subtelnie, nostalgicznie, często sensualnie opowiadane historie. Czytam z przyjemnością, a jednocześnie odkrywam poza tymi historiami coś więcej. Nie na darmo tytuł tomiku brzmi "język gordyjski". Fascynacja słowem, nakładające się dwie rzeczy - zabawa językiem oraz próba przeniknięcia fenomenu znaczeń, to odnajduję w książce Tomasza Piekło. Pierwszy wiersz pyta:
Jeśli ciało - do kogo należało ostatnio? Jeśli
słowo - do kogo należało ostatnie?
I dalej, jeszcze kilka przykładów rozwiązywania/rozcinania języka:
Zbiera się
na burzę. Śpij. Nauczysz się zbierać.
(Bajka z drugiej połowy
lat osiemdziesiątych),Słowa są niecierpliwe, wyrywają się spod skrzydeł,
chcą mówić same za siebie, gdy patrzysz,
jak drzewo wiśni w środku lata, na jednym z brzegów
ogrodu, oblega gromadka szpaków, chwilę
przed burzą, przed ciszą, po niej.
nawet najdłuższe milczenie kończy się kiedyś
śmiercią - obiecaj mi ten koniec
słowem
Historia, która trwa dłużej niż kilka zachodów razem
wziętych, razem opuszczonych.
Całość zamyka tekst, który przez swoją puentę jeszcze bardziej podkreśla wagę słowa, jego rolę, wieloznaczność:
Wstęp do Dziewczyny z książką
Wolność zniewolona taki tytuł nosi drugi rozdział książki, którą czyta dziewczyna w autobusie.
Ma na sobie czarne rajstopy, spódniczkę po kolana, cielisty jasny sweterek – spod niego przebija
czarny stanik. Przebija wszystko.
Na przejściu dla pieszych czekam z nieznajomą na zielone. Światło. W jednej ręce trzyma
siatkę z zakupami. W drugiej, jak na szali, pięć książek Mastertona. Co więcej waży?
Światło. Idziemy.
Wrzesień. Gnój na polach, zaduch w dalekobieżnym autobusie. Siada przy szybie
po przeciwnej stronie, siedzenie w siedzenie, noga na nogę. Czyta i spogląda w moją stronę,
jeszcze niezapisaną.
Ni to proza, ni to poezja - być może proza poetycka. Nieważne, bo jak twierdzi O'Hara przywołany w motcie do jednego z wierszy: "To jest nawet proza, jestem prawdziwym poetą". Zakończę efektownie: Tomasz Piekło także jest prawdziwym poetą.
Tomasz Piekło, Język gordyjski, Kraków 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz