Lipiec okazał się miesiącem, w którym mało się pisze, a dużo czyta. Pozwoliłam sobie na czytanie różnego rodzaju powieścideł, ulubionych wierszy, oglądanie albumów o malarstwie różnorodnym - tym się rozpuszczałam wakacyjnie. W sumie napisałam tylko jeden wiersz, po odwiedzeniu Krasnogrudy, miejsca związanego z Miłoszem. Trochę wyjeżdżałam, trochę przyjmowałam gości, najczęściej długo w noc nie spałam, a odsypiałam rankami, które się przeciągały, przeciągaaaały...
No i teraz mam za swoje, bo tu mi różne głosy z pretensjami się odzywają, że co to znaczy - reteskowo od 17 lipca milczy, nie ma co czytać! Więc piszę parę słów i obiecuję więcej. A wszystkim życzę odpoczynku dobrego, słodkiego, leniwego.
Poza tym melduję, że w reteskowie od wczoraj pachnie świeżo skoszoną trawą, że, mimo początków sierpnia, wciąż zielono po deszczach, że już czerwoniutkie jarzębinowe baldachy oraz że zaczynają żółknąć pojedyncze lipowe liście. To znak, jesień się śpieszy, a tu lata jeszcze za mało.
tak. jarząb mnie też zastrasza, bo nalewkę trza robić, a winno się po pierwszych mrozach. trudno, zgotuję im mrozy w chaładzilniku. ale i tak to niedobrze
OdpowiedzUsuńobrzeża lasów żółtawe. aura nieprzystojna dla roślinności naszego obszaru. mh, pola podgniwają
To dobrze, że u Ciebie gut, co nie znaczy, że cisnąć przestanę :) Buziaki... nalewki, właśnie :) dziękuję za przypomnienie :)
OdpowiedzUsuńAle w kwiatkach i tak dużo poezji było i jest:)
OdpowiedzUsuńCzyli kwiatki to produkt zastępczy. ;)
OdpowiedzUsuń