środa, 6 kwietnia 2011

Czyta się Karpowicza - cz. I

Już jakiś czas temu postanowiłam, że muszę poczytać tego pisarza o podlaskich korzeniach. Bo - wstyd się przyznać - niezbyt znałam, własnego zdania niewiele w związku z tym, a na dodatek oparte (to zdanie) nie na lekturze, a na odczuciach nieokreślonych.

W bibliotece dostałam Niehalo i Nowy kwiat cesarza. Ponieważ Niehalo to pierwsza powieść I. Karpowicza, od owej zaczęłam. Jej lektura może doprowadzić do lekkiego obłędu. Proszę sobie wyobrazić książkę, która opisuje jeden dzień. Zaczyna się od frustrujących przeżyć niezaradnego studenta polonistyki, żeby potem przeobrazić w szereg zdarzeń nieprawdopodobnych, pełnych wizji  - istny odlot.

W Twórczości z listopada 2006 r. znalazłam recenzję Adama Pluszki, której fragment zacytuję, ponieważ całkiem udatnie oddaje to, co nieporadnie próbowałabym spisać: 
 Mam wrażenie, że Ignacy Karpowicz w lekkiej formule "Niehalo" mówi więcej o współczesnej Polsce, niż gdyby wziął się za temat poważnie i w wysokim rejestrze. Nie mam tu na myśli oświeceniowych postulatów "uczyć bawiąc", ale kwestię dystansu, który pozwala uważniej się przyjrzeć. Wracając do pytania, czy literatura rozliczająca się mówi coś nowego, muszę przyznać, że książka Karpowicza, owszem, mówi, choć głównie między wersami. Nie wciąga mnie konfrontacja bohatera z tradycją historyczną ani to, że "Karpowicz mocno rozkręcił potencjometr z napisem 'wyobraźnia' ", jak na czwartej stronie okładki napisał Paweł Dunin-Wąsowicz. Ani też konsekwencje tej wyobraźni wyzwolonej na gruncie powieści - czyli wędrówki Maćka po Białymstoku z pomnikami księdza Popiełuszki i marszałka Piłsudskiego oraz wojna wszechpolaków i katopolo z euroentuzjastami, która kończy się zagładą miasta i apokalipsą. Wciąga mnie głucha złość, frustracja, strach przed działaniem i jakieś rozmamłanie bohatera, które uniemożliwia normalne funkcjonowanie i podejmowanie decyzji. I wciąga złośliwość, z jaką autor sportretował młodego studenta polonistyki, potwierdzając obiegowe opinie, że chłopcy idący na humanistyczne kierunki to nieudacznicy i darmozjady. I to, że dał mu się wykrwawić w wannie - z jednej strony uśmiercając nieudacznika, z drugiej - inteligenta.

A dodatkowo mam wrażenie, jakby w Niehalo autor pozbył się całej złości, jakichś pretensji, zadr odnośnie rzeczywistości, w jakiej mu przyszło żyć. Nie jest to powieść, do której się wraca, ale pozostaje w człowieku jak niewidoczna zadra, nie tyle boląca ile niewygodna, och jak niewygodna...  Teraz rozumiem, dlaczego Karpowicz nie otrzymał za debiutancką książkę Nagrody Kazaneckiego, a jednak chyba, mimo wszystko, powinien.

Otrzymał tę nagrodę w 2008 r. za Nowy kwiat cesarza - osobistą, pełną dystansu do siebie, pełną ironii opowieść o Etiopii. I tę rzecz czytało mi się już inaczej, więcej w niej powietrza, można nabrać oddechu, poznać dowcipną naturę autora. Właściwie trudno określić rodzaj tej powieści - ani to reportaże, ani to powieść, trochę dziennik z podróży, trochę żart. Sporo etiopskiej rzeczywistości - czasem przygnębiającej, czasem zabawnej, pewien obraz kultury i obyczajów tego kraju, opisy miejsc i zabytków abisyńskiej kultury. Niezła lektura.

Wkrótce przyjdzie czas na kolejne książki Ignacego Karpowicza - lubię czytać autora niejako "hurtem". :)
 

6 komentarzy: