O wszystkim, co się teraz dzieje, milczę. Jakaś
mgła, dym chwyta za gardło, kiedy rodzą się słowa.
Sowa ciszy świdruje błyskającym okiem, mowa
gaśnie, zduszona, zanim zacznie mówić. O wszystkim,
co się teraz dzieje, milczę. O bliskich, których los łapie
w swoje tłuste pułapki, o miłości, której nazywać nie można,
bo zużyła już wszystkie głoski i litery. I nawet ostrożnie
lepiej o niej milczeć, kiedy raz kolejny kwiaty jarzębiny
zwijają się za szybko w niedojrzały owoc. Milczę o czasie,
który patrzy uważnie, jakby chciał jakiś sekret mi przekazać,
ostrzec przed dniami, które przyśpieszają, przed tym, co naraża
nas na dystans. Także i o tym milczę, czego nie ma, bo po co
tracić język na pustkę i zamiar.
Dobre! Nic nowego w temacie, ale świetnie wyważone emocje, zamknięte; końcówka dobra, urwana. Może tu i tam gdzieś-coś leciuchno skrzeczy, słowo jakieś (zawsze można przecież coś wygładzić) - ale nawet nie mam pewności, czy rzeczywiście trzeba. Dobre! I inne, Teresa, spoza cykli. To też dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No wiem, że dobrze, że inne, dlatego uciekam od myślenia "Hannowego" - jeszcze uciekam. A poza tym Ty jesteś stronniczy. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
Teresa, jaki tam stronniczy: "Dobre wiersze Pani pisze..." - że przypomnę :)
OdpowiedzUsuń"mowa gaśnie.... zanim zacznie mówić" ??? wrażenie masła maślanego :(
OdpowiedzUsuń