Mam słabość szczególną do tych kwiatów, może dlatego, że kojarzą mi się z czasem dzieciństwa i dojrzewania. Czerwiec zawsze pachniał piwoniami. Peonie można, a właściwie nawet trzeba, ścinać w pąkach, wtedy odrobinę dłużej stoją w wazonie. Wstawione do wody w pełnym rozkwicie, już następnego dnia gubią płatki. Dlatego wczoraj w ogrodzie u rodziców ścięłam gałązki z pąkami, a już dziś rozkwitnięte - pachną.
Przypomniała mi się jedna z moich pierwszych próbek poetyckich. Wyszperałam ją w odmętach zapisków. Brzmiała tak (nie śmiejcie się... głośno ;)):
***
jestem białą peonią
z zielonym sercem niepokoju
w cieple słowa
rozkwitam zaufaniem
gdy wieje wiatr niezrozumienia
umieram
:)
OdpowiedzUsuńa mój jeden z pierwszych, to był z mniszkiem :)
a w zasadzie mniszką :D
i wiesz co? fajnie się na tym przykładzie pokazuje to, o czym czasem mówimy - podobieństwo i różnica (nie mówię o wierszach, ino o nas)
:D