Uważa się, że jak literatura i spotkania z literatami - to powaga, patos i nuda. Takie jest powszechne przeświadczenie ogółu. Żałuję, że ci, którzy w ten sposób myślą, nie przybyli wczoraj na spotkanie z nominowanymi do Nagrody Kazaneckiego. Brałam udział w wielu spotkaniach literackich i z pełną odpowiedzialnością rzeknę, że było to jedno z bardziej fascynujących. Rozmowy skrzyły od dowcipu, narracja autorów sprawiała, że publiczność zasłuchiwała się momentami, był śmiech, było wzruszenie - wszystko jak trzeba. Czyja to zasługa?
Z pewnością najpierw - prowadzącego, redaktora Radia Białystok, Andrzeja Bajguza - określiłam ten sposób organizowania spotkania jako błyskotliwy i sądzę że to dobre sformułowanie. Ale wracając do zasług - to także sami nominowani przez zestawienie nawet podkręcali atmosferę: spokojna, subtelna Anna Kamińska kontra żywiołowy, dowcipny Michał Książek, a drugiej "turze" elokwentny, zdecydowany Janusz Taranienko kontra prawie metafizyczny i wycofany Jerzy Plutowicz.
Doskonałym pomysłem prowadzącego było też przygotowanie sondy, w której młodzieży uniwersyteckiej zadano pytania typu: kto to jest poeta? jak wygląda poeta? czym poeta się żywi? po co jest poezja? Rzecz jasna widownia natychmiast porównywała wizerunek powstały podczas sondy z dwoma eleganckimi panami na scenie. Andrzej Bajguz zadawał poetom te same pytania. Sprawdzano więc, czy nasi nominowani są hipsterami, czy noszą okulary zerówki, pióro w kieszeni oraz spodnie-rurki. Zastanawiano się również, czy dieta poetycka to brokuły i banany czy może kuchnia tajska? Był także czas i na refleksję. Poeci przeczytali publiczności wiersz swojego "przeciwnika". Wzruszyłam się, tak czytał Jerzy Plutowicz tekst z tomu "Przeszłości". Janusz Taranienko mądrze mówił o autoteliczności poezji, o tym, że chciałby, by nie przyjmowała ona roli służebnej, a skupiała się sama na sobie.
Na koniec - pytania, podpisywanie książek, dyskusje kuluarowe, spotkania i rozmowy prywatne. Świetne spotkanie, dobry czas. Teraz czekamy na finał.
I kilka zdjęć ze spotkania autorstwa Tomasza Modelskiego:
Andrzej Bajguz z Anną Kamińską i Michałem Książkiem...
...oraz Andrzej Bajguz z Jerzym Plutowiczem i Januszem Taranienką
Publiczność zadumana...
publiczność rozchichrana...
zaglądająca fotografowi w aparat...
oraz wielki finał, w którym Michał Książek próbuje wyrwać Januszowi Taranience mikrofon.
wspaniały wieczór! świetne zdjęcia Tomka!
OdpowiedzUsuńCzysta prawda, Krzysztofie! :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńEj tam, wyrwać! To Michałowi się wyrwało w werwie (weryfikacji werystyki, oczywiście!). Nie zaś w wersyfikacji - bo to nie o ten weryzm przecież szło!
OdpowiedzUsuń