Wprawdzie niewiele go, tylko przykrył świat cieniutką warstwą i pewnie zniknie w ciągu dnia, ale zbudził mnie rano jasnością. A ponieważ ostatnio podziwiam tych, którzy rano potrafią wstać skoro świt i np. biegać, opatuliłam się - i na spacer. Z aparatem w kieszeni. Ta droga do torów, którą kiedyś w wierszu nazwałam "drogą ku granicy dzieciństwa" (albowiem bawiliśmy się "do torów") sprawia, że dobrze mi się myśli i wracam do domu z różnymi sprawkami w główce. O siódmej rano świat wydaje się jeszcze drzemać, jakby śnieg wyciszył hałas, wygasił ruch...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz