Wakacje, nareszcie wakacje. Pierwszy poniedziałek wakacyjny spędziłam na prawienicnierobieniu i było to piękne nicnierobienie, zaprawdę. Odwiedziłam mamę, pojechałam do B. i zrobiłam na bazarku zakupy (taaaaakieeeee malinowe polskie pomidory, pycha), trochę poczytałam (biografia Tuwima), trochę poplotłam przez telefon z Alicją, Alicją i Joanną. Pozbyłam się paru złotych płacąc rachunki. A na koniec poszłam na spacer i był, oczywiście, zachód, a ja robiąc zdjęcia nasyciłam swój sentyment do kiczu. No i - zdaje mi się to istotne - wraca we mnie przymus pisania, więc kto wie, może się wiersze nowe pojawią. Kto wie? :)
Twoje zachody są takie, że ach :) kiss
OdpowiedzUsuńZżarło mi odpowiedź! A było, że cudnie kiczowate są. :) Cmok!
Usuńret
no są, i w tym jest ich urok
UsuńPiękne lato, piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńI am extremely impressed along with your writing abilities, Thanks for this great share.
OdpowiedzUsuń