Staroświeckie, powojenne
moim Nauczycielom
Po wielu
latach emerytury wciąż budzą się
przerażone,
że się spóźniły, że nie zdążyły,
że
kontrola, że dyrektor, że dzieci,
później
opowiadają o tym koleżankom
na
spotkaniach z okazji Dnia Nauczyciela,
gdzie oczy
im się rozpływają na widok
białych
bluzeczek i dawnych uczennic
prowadzących
wnuki. Co roku kilka miejsc
zostaje
niezajętych, jak w Wigilię,
a we
wspomnieniach muszą wracać
te, które z
tamtej strony patrzą
na swoje
święto. Staroświeckie,
powojenne,
w ondulacjach, kokach,
sznurkach
bursztynów, przed wyjściem
w
zwolnionym tempie i dokładnie
opatulają
się w nieco starodawne
płaszcze. Ich
drżące dłonie, dobre
jak za
czasów mojego dzieciństwa,
co roku pierwszego
września
dyskretnie
podtrzymują
firanki w
oknach.
o, to jutro to święto :)
OdpowiedzUsuń