Ponieważ Jo uskarża się, że zaczyna wiać z mojego bloga literacką nudą, historyjka "z dziś", która mnie samą uśmiała. Ostatnie lekcje, próba "Smoczej blagi", spektaklu szykowanego na za dwa tygodnie, więc w stanie bardzo zaawansowanym. Na poprzednim spotkaniu w ciągu dwóch godzin zrobiliśmy sprawne dwie próby, które miały już ręce i nogi. Dziś - masakra, teksty się plączą, dzieciaki zamiast grać, gapią się za okna, ewentualnie okazują swoją żywotność (podziwu godną żywotność dwudziestki piątoklasistów), nic się nie klei, po raz pięćdziesiąty pokazuję już dawno omówione i przećwiczone wejścia... Wreszcie przerywam próbę i każę czorcikom usiąść gdziekolwiek. Zaczynam tyradę... dzieci... tratataaa... tratatatataaa... sami widzicie... plepleple... co się dziś z wami dzieje... Słuchają, kiwają głowami, sami widzą, itp., itd... W końcu Dawid mówi:
- Proszę pani, to może niech pani na nas nakrzyczy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz