niedziela, 5 sierpnia 2018

Nadnarwiańska niedziela

Kiedy wysiedliśmy z auta obok cerkwi w Kożanach i zaczęliśmy schodzić ku rzece, Ewa zawołała: nie ma wody! A Michał, który nigdy tego miejsca nie widział, zapytał: a była? Sama zapomniałam, że latem z wiosennych rozlewisk nie zostaje nic, Narew płynie jedną, dość rwącą nitką, głównym korytem. Na szczęście psom wystarczy. "Ogary poszły w las".  ;) Dookoła zielono, zieloniutko. Niebo zabójcze. Robimy zdjęcia, Michał zaczaja się na Miszę, Misza jest obrażony na Pimpka, który bezceremonialnie okazuje mu sympatię. Lora cieszy się ogólnie. Aparat w telefonie jest masakrą, albowiem wszędzie, gdzie jestem, mam ochotę robić zdjęcia. Krzysztof w słomkowym kapeluszu zastanawia się, czy nie wyprowadzić się na wieś i może hodować krowy... Tomek pisał, że jestem w tekstach depresyjna. Skądże! Jestem entuzjastyczna! :D Patrzcie, jaki piękna zwyczajna niedziela!












1 komentarz: