Dzień długi (nawet nie myślałam, że doba potrafi mieć tyle godzin!). Zakończyliśmy rok szkolny maluchów, a o 18.00 na gminnym festynie rok szkolny ogólnie. Jutro zamkniemy w naszej szkole. Tradycyjnie więc dziś - pobudka 6.30, praca, jak zwykle, chwila w domu, potem chwila na festynie i na 20.00 - w BTL-u na spektaklu teatru
COMPAGNIE LA PENDUE
POLI DÉGAINE.
Mój Boże. Brakuje mi słów, żeby wyrazić cały kunszt lalkarski dwojga artystów. Cały pomysł prosty, oparty na teatrze ulicznym dla gawiedzi (którą się dziś z przyjemnością staliśmy). Aktorzy grają zza parawanu, bawią się formą, precyzyjni są niezmiernie. No i po prostu bawią, bawią. Godzina śmiechu prawie całej sali za mną. Ach, może napiszę więcej jeszcze później, rozbiorę spektakl na części proste, a teraz wciąż jestem zachwycona.
Po Francuzach spacer do Akademii Teatralnej i tam
AKADEMIA SZTUK SCENICZNYCH w Pradze
DO LATARNI MORSKIEJ, DO STR. 73.
I mam drugi spektakl, który się rozciąga i rozkleja. Dużo pomysłów właściwie, performance i instalacje, ale... No właśnie, mam ale! I nie zawaham się go użyć!
Wychodzimy po 23.00, ciepła noc, włoska - przypomina mi włoskie noce. Do autka, i fruuu - do domu. Czekam na recenzje.
Zazdraszczam,oj zazdraszczam ci tej pasji przeżywania i pisania. Tego galopku. I cieszę sie ze Bialystok podtrzymuje sztukę teatru lalek. Niestety nie dane mi bylo oglądać.
OdpowiedzUsuńDobrze, że po galopie można w końcu odetchnąć. :)
Usuń