Po 12 godzinach w pracy - szaleństwo - wracałam wdychając powietrze dziś nasycone zapachem bzu, kwitnącej jarzębiny, rzepaku, skoszonej trawy i nie wiem jeszcze czego. Cudowny aromat napęczniałej wiosny. W domu pootwierałam okna, usiadłam z herbatą, i zobaczyłam, jak w oknach szkoły odbija się zachodzące słońce, jakieś mgliste, szczególne. Złapałam aparat, wskoczyłam w japonki i poszłam na spacer "ku granicy dzieciństwa" - jak to mi się często zdarza. Spacer, zapachy, kolory, cisza. Wróciłam, a tu jeszcze miły telefon. A zaraz prysznic i przedsenna lektura. Za oknem horyzont co chwilę rozjaśnia się błyskawicami, nadciąga burza, grzmi. Dobrej nocy, uśmiecham się do nocy, do jutrzejszego pracowitego dnia, do tych, którzy tutaj zaglądają.